- Jak tam? - Spytał,
stawiając jedzenia na stole i zrzucając kurtkę.
- Twoja wanna
zawładnęła moim sercem - ostentacyjnie przyłożyła dłonie do klatki piersiowej.
- Użyczyłam sobie twoich kosmetyków, bo wypadło mi z głowy, aby wziąć
jakiekolwiek swoje. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Cieszę się, że to
zrobiłaś - posłał jej szczery uśmiech. - Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę,
bo mam jej całe tony.
Rozpakował siatki,
a ona w tym czasie znalazła film godny obejrzenia. Oliver skoczył jeszcze do
kuchni po sztućce - miał wstręt przed pałeczkami - i coś do picia. Rozsiedli
się wygodnie na jego kanapie, a chłopakowi bardzo spodobał się taki obrazek. W
pewnym momencie bardzo swobodnej rozmowy miał ochotę poprosić ja, aby z nim
zamieszkała i codziennie fundowała mu takie spokojne i miłe wieczory.
- Zamierzam jutro z
samego rana przejść się do studia i dowiedzieć, co i jak. Później wrócę do
ciebie, zabiorę moje rzeczy i pojadę do domu. - Oznajmiła, zjadając kurczaka w
sezamie.
- Jeżeli poczekasz
to pojedziemy razem gdzieś na obiad, a potem podrzucę cię do domu. Nie
chciałbym abyś tłukła się z tą nogą przez całe miasto.
- Dziękuję -
posłała mu wdzięczny uśmiech.
- Nie boisz się
trochę tego, jakie konsekwencje przyniesie twój mały wybryk?
- Aby tylko trochę.
- Podkuliła pod siebie jedną nogę. - Coś czuję, że jutro stracę pracę, ale staram się
być dobrej myśli. Pociesza mnie także fakt, że Spencer jest bardzo wyrozumiały
i znamy się na tyle długo, że miałby problemy z wyrzuceniem mnie z marszu, bez
wyrzutów sumienia. A ty, jakie masz plany na jutrzejszy dzień?
Pozwolił jej
zmienić temat mimo tego, że wyglądała na poważnie przybitą.
- Nagrywamy kolejny
kawałek. Musimy skończył płytę w tym roku, bo nasza wytwórnia jest coraz mniej
przychylna na naciąganie przez nas czasu. Chyba aż za bardzo nadużyliśmy ich
zaufania.
- Jestem pewna, że
multum innych ogromnych wytwórni, marzy o tym, aby podpisać z wami kontrakt.
Skończyła swoją
porcję i odstawiła pudełko na stolik. Z powrotem wyciągnęła przed siebie nogi,
tak, że jej stopy niemalże dotykały jego szczupłych ud. Oliver głośno przełknął
ślinę widząc jej smukłe nogi i starał się skoncentrować na nawijaniu makaronu
na widelec.
Dopiero teraz uświadomił sobie, jaki lekkomyślny był pomysł,
zapraszania jej do siebie. Kusiła go dosłownie wszystkim. Swoim ochrypłym,
głębokim głosem, swoim smukłym ciałem, zakrytym jedynie głupią koszulką, swoim
zachowaniem, które aż emanowało kobiecością i seksem. Chłopak przeklną na
siebie w myślach, lecz najchętniej to zdzieliłby siebie po twarzy. Mieć
obok siebie prawie nagą dziewczynę i żyć ze świadomością, że nic nie może z nią zrobić
niemalże go zabijała. Odchrząknął i spojrzał na jej nieskazitelną twarz i
wilgotne włosy. Boże, jak ta dziewczyna kusiła!
- Pewnie masz
rację - wzruszył nonszalancko ramionami i przeniósł swoją uwagę na film.
Oglądali w ciszy
przez jakąś godzinę, aż w końcu Hannah nie wytrzymała i wypowiedziała pytanie,
które gryzło ją od federalnego piątku.
- Wróciliście do
siebie z Amandą?
Niemalże zakrztusił
się piwem, które akurat pił. Musiał dwa razy odkaszlnąć, aby móc swobodnie
odpowiedzieć.
- Skąd ci to
przyszło do głowy? - Ale widząc jej twarz, wszystko stało się jasne. Hannah
widziała ich w piątek, jak Amanda uwiesiła się na jego ramieniu, mimo, że kazał
jej spadać. - Nie, Hann, to nie tak.
- W takim razie
jak?
I nagle poczuł
potrzebę, aby powiedzieć jej wszystko i wytłumaczyć się ze wszystkiego, co
zrobił źle. Położył rękę na jej pokrytej tuszem nodze, aby nadać swoim słowom
wiarygodność.
- Kilka dni temu
wpadłem na nią w klubie. Ta dziewczyna uwielbia wracać na stare śmieci, gdy
tylko w jej życiu zaczyna się coś psuć. I tak też próbuje teraz zrobić. Znów
chce władować się w moje życie, abym potem przyłapał ją z jakimś fiutem we
własnym łóżku.
Wpatrywała się w
niego przez chwilę, a następnie - czym go bardzo zaskoczyła - pochyliła się i
położyła dłoń na jego ręce, spoczywającej na jej nodze. Uśmiechnęła się do
niego ze zrozumieniem i więcej nie padły żadne słowa. Znów oglądali film,
dopóki Oli nie zauważył jak szatynka zmaga się z sennością. Zaprowadził ją do
gościnnego pokoju i upewniając się ówcześnie, że leży wygodnie w łóżku chciał
zamknąć za sobą drzwi, gdy jej głos znów go zatrzymał.
- Powinieneś
dodatkowo oznaczyć mnie na tych wszystkich postach, co je na umieszczałeś na
Twitterze i Instagramie. - Wymruczała sennie, na co Oliver parsknął śmiechem.
- Zaraz się tym
zajmę - puścił jej oczko, czego nie mogła już zobaczyć, gdyż zasnęła i wyszedł
z pokoju.
Oparł się o ścianę
i pokręcił głową. Idąc do swojej sypialni na jego ustach błąkał się zawadiacki
uśmieszek, a w głowie kołatała myśl, o tym, ze Hannah nigdy nie przestanie go
zaskakiwać.
Rzadko zdarzało mu
się mieć sny, ale gdy już je miewał bywały to naprawdę miłe fantazje. Akurat
tamtej nocy śniła mu się wysoka szatynka, której nagie ciało błyszczało w
świetle księżyca, a wymyślne tatuaże na jej skórze ożywały. On sam zmierzał do
niej wolnym, drapieżnym krokiem. Wyciągnął rękę i już miał dotknąć jej bladej,
atłasowej skóry, gdy nieznośny dźwięk telefony wyrwał go na jawę. Oliver
przeklinając siarczyście złapał za urządzenie i nie patrząc na ekran odebrał,
cały rozeźlony.
- Halo?
Po drugiej stronie
na chwilę zapanowała cisza i dopiero po kilku sekundach można było dosłyszeć
delikatnie chrząknięcie.
- Hannah?
Sykes znów przeklną
pod nosem i odsunął telefon od twarzy. Dopiero, gdy rozbudził się na tyle, aby
dostrzec jak wygląda urządzenie, zauważył, że to nie jego iPhone.
- Eee... Nie, tu
Oliver. Hannah zostawiła swój telefon i przez przypadek go zabrałem. Jeżeli to
coś ważnego to pójdę i ja obudzę.
Kobieta, z którą
rozmawiał ponownie zamilkła, a Oli skarcił siebie w myślach. Nie powinien gadać
aż tak dużo!
- Tutaj matka
Hannah. Martwiłam się o jej samopoczucie, ale skoro nie jest sama to zadzwonię
później.
- Czy mam jej coś
przekazać?
- Nie, nie,
wszystko w porządku. Proszę jej tylko powiedzieć, że dzwoniłam. - Mógł
dosłyszeć, że kobieta jest mocno zdenerwowana, co go odrobinę zmartwiło.
- Proszę sekundę
poczekać - zerwał się z łóżka i niemalże przebiegł korytarzem do pokoju dla
gości. Bez pukania wparował do środka, ale na szczęście Hannah jeszcze spała, a
nie na przykład stała naga na środku pokoju. - Hannah - szturchnął ją, ale
tylko pokręciła nosem. - Ej śpiochu wstawaj! - Powiedział trochę głośniej, aż w
końcu uchyliła powieki.
Aż stęknęła widząc
go nad sobą i uchyliła lekko usta.
- Co do cholery?
- Twoja mama jest
na linii - podsunął jej telefon do ucha i usiadł obok niej na łóżku.
Z samego rana
wyglądała jeszcze bardziej niewinnie i zarazem seksownie niż za dnia, gdy była
bardziej ogarnięta. Na głowie zrobił jej się lekki kołtun, oczy miała zamglone,
a usta spierzchnięte. Oblizała językiem dolną wargę i wymruczała zachrypniętym
głosem do słuchawki.
- Mamo? Coś się
stało?
Nie słyszał co jej
matka mówi, ale gadała dłuższą chwilę. Hann co chwila przewracała oczami i
wzdychała niecierpliwie.
- Uspokój się! Jak
zawsze przesadzasz. Z nikim się nie spotykam, Oliver to tylko znajomy - mówiła,
nie zwracając na niego uwagi. - Boże, mamo! - jęknęła i zakryła wolną ręką
twarz. Jej rodzicielka znów chwilę mówiła, ale gdy już kończyła swoją wypowiedź
wyraz twarzy Pixie się zmienił. Jej radosną buzię, przysłoniła mgła zmartwienia
i czegoś jeszcze, co Oliver nie mógł rozpracować.
- To źle, bardzo źle. W
przyszłym tygodniu mam nadzieję, że wrócę do pracy, ale w weekend postaram się
przyjechać. Pójdę z tobą do lekarza i też zobaczę czy ze mną wszystko w
porządku.
To było dosyć
dziwne dla Olivera, ale gdy dziewczyna skończyła rozmowę nie pytał. Jeżeli
chciałaby się tłumaczyć to sama by to zrobiła. Podniósł się z łóżka i zaraz
pociągnął ją za sobą. Przy śniadaniu zachowywali się bardzo swobodnie. Niemalże
czuli się w swoim towarzystwie jakby znali się od lat. Zrobili razem śniadanie,
zjedli je, nie poruszając żadnych ciężkich tematów i nie dopytując o nic. Po
prostu cieszyli się ciepłym porankiem. Wydawać się mogło, że rozmowa z rana z
matką Hannah w ogóle nie istniała, ale to nie prawda. Dziewczyna gryzła się z
tym od środka, na szczęście nic po sobie nie pokazując.
W studiu panował
spory ruch, ale na szczęście Spencer nie był niczym zajęty. Po przywitaniu się
ze swoimi ulubionymi pracownikami - i zignorowaniu Cari - Hann weszła do
gabinetu szefa i zajęła miejsce na przeciwko niego. Mężczyzna nie wydawał się
zadowolony na jej widok, ale uprzejmie spytał się o jej samopoczucie i uraczył
ją uśmiechem.
- Nie będę owijał w
bawełnę Pixie - westchnął, pochylając się do przodu i opierając łokcie na
swoich udach. - Ostatnio dużo się dzieje, ale to nie znaczy, że możemy
zaprzepaścić nasz interes. Jest to jeden z lepszych salonów w mieście, klienci
uwielbiają twoje prace, ale muszę ci podziękować za naszą współpracę.
Myślała, że się
przesłyszała. Powtórzyła sobie w myślach, słowa wypowiedziane przez Spencera i
zamrugała gwałtownie powiekami.
- Podziękować za
współpracę?
- Tak - pokiwał
głową z wahaniem. - Ciężko mi to mówić, bo byłaś z nami niemalże od zawsze, ale
nie mogę sobie pozwolić na takie szczeniackie zachowanie w pracy. Interes musi
się kręcić, a moi pracownicy muszą być zaufani i nie mogą kręcić mi za plecami
tak jak zrobiłaś to ty. Naszykowałem już wszystkie papiery, musisz tylko
podpisać. Pieniądze prześlę ci na konto, więc wszystko powinniśmy uregulować w
najbliższym czasie.
Pixie była jak
zamroczona gdy podpisywała papiery i nawet nie walczyła o swoją posadę.
Wiedziała, że z nim to bez sensu. Już kiedyś zwalniał jednego pracownika i choć
ten go błagał, Spencer nie ugiął się i wyrzucił go ze studia. Ale Hann
traktowała to miejsce jak dom, ludzi jak rodzinę. Nie mogła uwierzyć w to co
się dzieje. Gdy eks-szef podziękował jej i podniósł się z siedzenia, zrobiła to
samo i na nogach jak z waty ruszyła do drzwi. Gdy już otwierała drzwi doszły ją
słowa Spencera, które ugodziły jej biedne serce jeszcze bardziej.
- Pamiętaj, że
zawsze możesz tu zajrzeć, zobaczyć co słychać w studiu. Naprawdę szkoda mi, że
tracę taki talent, ale nie mogę sobie pozwolić na takie zachowanie moich
pracowników.
Pokiwała tylko
głową i wyszła z gabinetu. Przelotnie zauważyła triumfalny uśmiech Cari i
współczujące spojrzenia byłych współpracowników. Najwyraźniej wiedzieli co się
święciło. Wyszła ze studia nie patrząc za siebie, gdyż bała się, że tego nie
zniesie i pozwoliła by ciepłe promienie słoneczne padły na jej twarz. Nie
zważała na ból w kostce, ani na innych ludzi. Po prostu szła przed siebie i starała
się sobie przypomnieć, kiedy dokładnie jej idealnie ułożony świat, zaczął się
sypać.
Znów mnie chwilkę nie było, staram się jak mogę aby nad wszystkim panować, ale chyba trochę za dużo na siebie wzięłam. Postaram się szybciej skończyć trzynastkę, na szczęście napisałam ją już do połowy. A jak wam się podoba rozdział 12? liczę na komentarze! PS. Do osób, które pisały do mnie na maila: odpowiem na wasze wiadomości w tym tygodniu jak tylko znajdę chwilkę na wytchnienie. ;p
Rozdział jak zwykle cudowny <33 piszesz z taka lekkością, świetnie sie czyta C: ciekawa jestem ciagu dalszego i życzę duuuuzooo weny! <33
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ;*
Usuńboze to jest zaje*biste
OdpowiedzUsuńdawaj kolejny o nie wytrzymam !!!
cieszę się, że ci się podoba :D
Usuńpostaram się dodać trzynastkę jeszcze dziś ;)
szybko kończ 13 ;*
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie działy. Masz prawdziwy talent. Nie mam się czego doczepić.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie dopiero zaczęłam pisać;)
Mam tylko prolog więc liczę,że zerkniesz w wolnej chwili ^~^
It's like I'm sleepwalking
http://sleepwalking-opowiadanie.blogspot.com/
Cieszę się, ze blog zdobywa nowych czytelników.
UsuńNa pewno zajrzę! ;)
Yaaay cudowny rozdział. To opowiadanie jest cudowne. Ty jesteś cudowna. Jeju cieszę się że mam jak skomentować!!! ♥
OdpowiedzUsuńDobra do rzeczy..
Rozdział super, były momenty kiedy mówiłam sobie coś w stylu "No dalej Sykes... zrób to" albo się śmiałam, za co Ci dziękuje bo trzeba mi było trochę śmiechu na ten okropny dzień.
W ogóle tak czytam czytam i dochodzę do tego fragmentu: "Hannah jeszcze spała, a nie na przykład stała naga na środku pokoju." i myśle sobie.. Taaa Oli, chciałbyś, hahhah :D
Dobra nic sensownego tu nie wymyśle, bo przyznam że jestem zmęczona a mam jeszcze referat do zrobienia... #naukarządzi!
Życzę Ci weny, komentarzy i czekam na nowy. Pozdrawiam serdecznie, wracaj do nas szybko! xx
Ja też się ciesze, że udało ci się skomentować ;*
UsuńDziękuję bardzo, jak zawsze twoje komentarze są niezawodną motywacją! <3
Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Pexie szybko się ogarnie. Niech weźmie kredyt i otworzy swój własny salon! I niech wszystko dzieje się szybciej bo momentami jest nudno.
Nie mogę doczekać się następnego!
Pozdrawiam xoxo
Cieszę się bardzo!
UsuńMogę cię zapewnić, że w trzynastce nudno nie będzie ;*
To jest świetne.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. :)
Ten rozdział jest idealny! Poprawił mi zły humor i dzięki tobie już zaraz wychodzę ze znajomymi, bo miałam zamiar się zabunkrować i powkurzać, ale dzięki tobie nie skisnę! Znaczy skiskłam już, ale to ze śmiechu :")
OdpowiedzUsuńPisz szyko kc!
~ Julie
Ps, zapraszam do siebie;)
http://tworczosci-julie-tajemnicza.blogspot.com/
Cieszę się ogromnie, że udało mi się poprawić ci humor! :D
UsuńNa pewno zajrzę! ;*
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźniony komentarz, mam ostatnio urwanie głowy i nawet ulubione blogi muszę odstawić na boczny tor.
Rozdział jak zwykle sympatyczny. Nie chcę się powtarzać, bo chyba mówiłam już wiele razy jak uwielbiam to opowiadanie
Między Oliverem a Hann ewidentnie coś się rodzi i cóż, ciekawa jestem co z tego wyniknie. Jak na razie ich relacja jest urocza, niezobowiązująca i nie powiem, że mi się to nie podoba. Czytając rozdział przypomniało mi się też, że Ol i Hania niedługo oficjalnie będą państwem Sykes i awh, chyba się rozpływam. Związek idealny.
No ale wracając do rozdziału
Nigdy nie może być zbyt różowo, tutaj też nie było. Hann straciła pracę i towarzyszy mi dziwne przeczucie, że ktoś jej teraz pomoże. 'Ktoś' ;)
Cóż, nie wiem co jeszcze mogę napisać
Czekam z niecierpliwie na kolejny rozdział. Życzę Ci dużo weny, czasu no i chęci do tworzenia. Trzymaj się xoxo