wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 12

   Oliver był zmęczony ciągłymi spotkaniami i jego marzeniem w tamtym momencie było zimne piwo i jedna z głupich komedii, które lecą w wieczornych porach w telewizji. Zapewne właśnie tak by zrobił po powrocie do mieszkania, ale tego dnia oprócz Draco czekała na niego jeszcze jedna osoba. Wstąpił do chińskiej knajpki, gdzie nakupił jedzenia jak dla pięciu osób i grubo po dziewiątej wieczorem wtoczył się do swojego lokum. Zostawił trampki w holu i ruszył do salonu, z którego dochodziły dźwięki telewizora. Pierwszym, co zobaczył były nogi. Długie, opalone, wytatuowane nogi Hannah. Dziewczyna siedziała na kanapie w dużej koszulce i jedną ręką głaskała psa, a drugą bawiła się telefonem. Gdy tylko usłyszała odgłos kroków i szelest siatek, uniosła głowę i  na jego widok jej twarz się rozświetliła.
   - Jak tam? - Spytał, stawiając jedzenia na stole i zrzucając kurtkę.
   - Twoja wanna zawładnęła moim sercem - ostentacyjnie przyłożyła dłonie do klatki piersiowej. - Użyczyłam sobie twoich kosmetyków, bo wypadło mi z głowy, aby wziąć jakiekolwiek swoje. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
   - Cieszę się, że to zrobiłaś - posłał jej szczery uśmiech. - Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę, bo mam jej całe tony.
   Rozpakował siatki, a ona w tym czasie znalazła film godny obejrzenia. Oliver skoczył jeszcze do kuchni po sztućce - miał wstręt przed pałeczkami - i coś do picia. Rozsiedli się wygodnie na jego kanapie, a chłopakowi bardzo spodobał się taki obrazek. W pewnym momencie bardzo swobodnej rozmowy miał ochotę poprosić ja, aby z nim zamieszkała i codziennie fundowała mu takie spokojne i miłe wieczory.
   - Zamierzam jutro z samego rana przejść się do studia i dowiedzieć, co i jak. Później wrócę do ciebie, zabiorę moje rzeczy i pojadę do domu. - Oznajmiła, zjadając kurczaka w sezamie.
   - Jeżeli poczekasz to pojedziemy razem gdzieś na obiad, a potem podrzucę cię do domu. Nie chciałbym abyś tłukła się z tą nogą przez całe miasto.
   - Dziękuję - posłała mu wdzięczny uśmiech.
   - Nie boisz się trochę tego, jakie konsekwencje przyniesie twój mały wybryk?
   - Aby tylko trochę. - Podkuliła pod siebie jedną nogę. - Coś czuję, że jutro stracę pracę, ale staram się być dobrej myśli. Pociesza mnie także fakt, że Spencer jest bardzo wyrozumiały i znamy się na tyle długo, że miałby problemy z wyrzuceniem mnie z marszu, bez wyrzutów sumienia. A ty, jakie masz plany na jutrzejszy dzień?
   Pozwolił jej zmienić temat mimo tego, że wyglądała na poważnie przybitą.
   - Nagrywamy kolejny kawałek. Musimy skończył płytę w tym roku, bo nasza wytwórnia jest coraz mniej przychylna na naciąganie przez nas czasu. Chyba aż za bardzo nadużyliśmy ich zaufania.
   - Jestem pewna, że multum innych ogromnych wytwórni, marzy o tym, aby podpisać z wami kontrakt.
   Skończyła swoją porcję i odstawiła pudełko na stolik. Z powrotem wyciągnęła przed siebie nogi, tak, że jej stopy niemalże dotykały jego szczupłych ud. Oliver głośno przełknął ślinę widząc jej smukłe nogi i starał się skoncentrować na nawijaniu makaronu na widelec.
Dopiero teraz uświadomił sobie, jaki lekkomyślny był pomysł, zapraszania jej do siebie. Kusiła go dosłownie wszystkim. Swoim ochrypłym, głębokim głosem, swoim smukłym ciałem, zakrytym jedynie głupią koszulką, swoim zachowaniem, które aż emanowało kobiecością i seksem. Chłopak przeklną na siebie w myślach, lecz najchętniej to zdzieliłby siebie po twarzy. Mieć obok siebie prawie nagą dziewczynę i żyć ze świadomością, że nic nie może z nią zrobić niemalże go zabijała. Odchrząknął i spojrzał na jej nieskazitelną twarz i wilgotne włosy. Boże, jak ta dziewczyna kusiła!
    - Pewnie masz rację - wzruszył nonszalancko ramionami i przeniósł swoją uwagę na film.
   Oglądali w ciszy przez jakąś godzinę, aż w końcu Hannah nie wytrzymała i wypowiedziała pytanie, które gryzło ją od federalnego piątku.
   - Wróciliście do siebie z Amandą?
   Niemalże zakrztusił się piwem, które akurat pił. Musiał dwa razy odkaszlnąć, aby móc swobodnie odpowiedzieć.
   - Skąd ci to przyszło do głowy? - Ale widząc jej twarz, wszystko stało się jasne. Hannah widziała ich w piątek, jak Amanda uwiesiła się na jego ramieniu, mimo, że kazał jej spadać. - Nie, Hann, to nie tak.
   - W takim razie jak?
   I nagle poczuł potrzebę, aby powiedzieć jej wszystko i wytłumaczyć się ze wszystkiego, co zrobił źle. Położył rękę na jej pokrytej tuszem nodze, aby nadać swoim słowom wiarygodność.
   - Kilka dni temu wpadłem na nią w klubie. Ta dziewczyna uwielbia wracać na stare śmieci, gdy tylko w jej życiu zaczyna się coś psuć. I tak też próbuje teraz zrobić. Znów chce władować się w moje życie, abym potem przyłapał ją z jakimś fiutem we własnym łóżku.
   Wpatrywała się w niego przez chwilę, a następnie - czym go bardzo zaskoczyła - pochyliła się i położyła dłoń na jego ręce, spoczywającej na jej nodze. Uśmiechnęła się do niego ze zrozumieniem i więcej nie padły żadne słowa. Znów oglądali film, dopóki Oli nie zauważył jak szatynka zmaga się z sennością. Zaprowadził ją do gościnnego pokoju i upewniając się ówcześnie, że leży wygodnie w łóżku chciał zamknąć za sobą drzwi, gdy jej głos znów go zatrzymał.
   - Powinieneś dodatkowo oznaczyć mnie na tych wszystkich postach, co je na umieszczałeś na Twitterze i Instagramie. - Wymruczała sennie, na co Oliver parsknął śmiechem.
   - Zaraz się tym zajmę - puścił jej oczko, czego nie mogła już zobaczyć, gdyż zasnęła i wyszedł z pokoju.
   Oparł się o ścianę i pokręcił głową. Idąc do swojej sypialni na jego ustach błąkał się zawadiacki uśmieszek, a w głowie kołatała myśl, o tym, ze Hannah nigdy nie przestanie go zaskakiwać.

   Rzadko zdarzało mu się mieć sny, ale gdy już je miewał bywały to naprawdę miłe fantazje. Akurat tamtej nocy śniła mu się wysoka szatynka, której nagie ciało błyszczało w świetle księżyca, a wymyślne tatuaże na jej skórze ożywały. On sam zmierzał do niej wolnym, drapieżnym krokiem. Wyciągnął rękę i już miał dotknąć jej bladej, atłasowej skóry, gdy nieznośny dźwięk telefony wyrwał go na jawę. Oliver przeklinając siarczyście złapał za urządzenie i nie patrząc na ekran odebrał, cały rozeźlony.
   - Halo?
   Po drugiej stronie na chwilę zapanowała cisza i dopiero po kilku sekundach można było dosłyszeć delikatnie chrząknięcie.
   - Hannah?
   Sykes znów przeklną pod nosem i odsunął telefon od twarzy. Dopiero, gdy rozbudził się na tyle, aby dostrzec jak wygląda urządzenie, zauważył, że to nie jego iPhone.
   - Eee... Nie, tu Oliver. Hannah zostawiła swój telefon i przez przypadek go zabrałem. Jeżeli to coś ważnego to pójdę i ja obudzę.
   Kobieta, z którą rozmawiał ponownie zamilkła, a Oli skarcił siebie w myślach. Nie powinien gadać aż tak dużo!
   - Tutaj matka Hannah. Martwiłam się o jej samopoczucie, ale skoro nie jest sama to zadzwonię później.
   - Czy mam jej coś przekazać?
   - Nie, nie, wszystko w porządku. Proszę jej tylko powiedzieć, że dzwoniłam. - Mógł dosłyszeć, że kobieta jest mocno zdenerwowana, co go odrobinę zmartwiło.
   - Proszę sekundę poczekać - zerwał się z łóżka i niemalże przebiegł korytarzem do pokoju dla gości. Bez pukania wparował do środka, ale na szczęście Hannah jeszcze spała, a nie na przykład stała naga na środku pokoju. - Hannah - szturchnął ją, ale tylko pokręciła nosem. - Ej śpiochu wstawaj! - Powiedział trochę głośniej, aż w końcu uchyliła powieki.
   Aż stęknęła widząc go nad sobą i uchyliła lekko usta.
   - Co do cholery?
   - Twoja mama jest na linii - podsunął jej telefon do ucha i usiadł obok niej na łóżku.
   Z samego rana wyglądała jeszcze bardziej niewinnie i zarazem seksownie niż za dnia, gdy była bardziej ogarnięta. Na głowie zrobił jej się lekki kołtun, oczy miała zamglone, a usta spierzchnięte. Oblizała językiem dolną wargę i wymruczała zachrypniętym głosem do słuchawki.
   - Mamo? Coś się stało?
   Nie słyszał co jej matka mówi, ale gadała dłuższą chwilę. Hann co chwila przewracała oczami i wzdychała niecierpliwie.
   - Uspokój się! Jak zawsze przesadzasz. Z nikim się nie spotykam, Oliver to tylko znajomy - mówiła, nie zwracając na niego uwagi. - Boże, mamo! - jęknęła i zakryła wolną ręką twarz.       Jej rodzicielka znów chwilę mówiła, ale gdy już kończyła swoją wypowiedź wyraz twarzy Pixie się zmienił. Jej radosną buzię, przysłoniła mgła zmartwienia i czegoś jeszcze, co Oliver nie mógł rozpracować. 
   - To źle, bardzo źle. W przyszłym tygodniu mam nadzieję, że wrócę do pracy, ale w weekend postaram się przyjechać. Pójdę z tobą do lekarza i też zobaczę czy ze mną wszystko w porządku.
   To było dosyć dziwne dla Olivera, ale gdy dziewczyna skończyła rozmowę nie pytał. Jeżeli chciałaby się tłumaczyć to sama by to zrobiła. Podniósł się z łóżka i zaraz pociągnął ją za sobą. Przy śniadaniu zachowywali się bardzo swobodnie. Niemalże czuli się w swoim towarzystwie jakby znali się od lat. Zrobili razem śniadanie, zjedli je, nie poruszając żadnych ciężkich tematów i nie dopytując o nic. Po prostu cieszyli się ciepłym porankiem. Wydawać się mogło, że rozmowa z rana z matką Hannah w ogóle nie istniała, ale to nie prawda. Dziewczyna gryzła się z tym od środka, na szczęście nic po sobie nie pokazując.
  
   W studiu panował spory ruch, ale na szczęście Spencer nie był niczym zajęty. Po przywitaniu się ze swoimi ulubionymi pracownikami - i zignorowaniu Cari - Hann weszła do gabinetu szefa i zajęła miejsce na przeciwko niego. Mężczyzna nie wydawał się zadowolony na jej widok, ale uprzejmie spytał się o jej samopoczucie i uraczył ją uśmiechem.
   - Nie będę owijał w bawełnę Pixie - westchnął, pochylając się do przodu i opierając łokcie na swoich udach. - Ostatnio dużo się dzieje, ale to nie znaczy, że możemy zaprzepaścić nasz interes. Jest to jeden z lepszych salonów w mieście, klienci uwielbiają twoje prace, ale muszę ci podziękować za naszą współpracę.
   Myślała, że się przesłyszała. Powtórzyła sobie w myślach, słowa wypowiedziane przez Spencera i zamrugała gwałtownie powiekami.
   - Podziękować za współpracę?
   - Tak - pokiwał głową z wahaniem. - Ciężko mi to mówić, bo byłaś z nami niemalże od zawsze, ale nie mogę sobie pozwolić na takie szczeniackie zachowanie w pracy. Interes musi się kręcić, a moi pracownicy muszą być zaufani i nie mogą kręcić mi za plecami tak jak zrobiłaś to ty. Naszykowałem już wszystkie papiery, musisz tylko podpisać. Pieniądze prześlę ci na konto, więc wszystko powinniśmy uregulować w najbliższym czasie.
   Pixie była jak zamroczona gdy podpisywała papiery i nawet nie walczyła o swoją posadę. Wiedziała, że z nim to bez sensu. Już kiedyś zwalniał jednego pracownika i choć ten go błagał, Spencer nie ugiął się i wyrzucił go ze studia. Ale Hann traktowała to miejsce jak dom, ludzi jak rodzinę. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Gdy eks-szef podziękował jej i podniósł się z siedzenia, zrobiła to samo i na nogach jak z waty ruszyła do drzwi. Gdy już otwierała drzwi doszły ją słowa Spencera, które ugodziły jej biedne serce jeszcze bardziej.
   - Pamiętaj, że zawsze możesz tu zajrzeć, zobaczyć co słychać w studiu. Naprawdę szkoda mi, że tracę taki talent, ale nie mogę sobie pozwolić na takie zachowanie moich pracowników.
   Pokiwała tylko głową i wyszła z gabinetu. Przelotnie zauważyła triumfalny uśmiech Cari i współczujące spojrzenia byłych współpracowników. Najwyraźniej wiedzieli co się święciło. Wyszła ze studia nie patrząc za siebie, gdyż bała się, że tego nie zniesie i pozwoliła by ciepłe promienie słoneczne padły na jej twarz. Nie zważała na ból w kostce, ani na innych ludzi. Po prostu szła przed siebie i starała się sobie przypomnieć, kiedy dokładnie jej idealnie ułożony świat, zaczął się sypać.

Znów mnie chwilkę nie było, staram się jak mogę aby nad wszystkim panować, ale chyba trochę za dużo na siebie wzięłam. Postaram się szybciej skończyć trzynastkę, na szczęście napisałam ją już do połowy. A jak wam się podoba rozdział 12? liczę na komentarze! PS. Do osób, które pisały do mnie na maila: odpowiem na wasze wiadomości w tym tygodniu jak tylko znajdę chwilkę na wytchnienie. ;p

15 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny <33 piszesz z taka lekkością, świetnie sie czyta C: ciekawa jestem ciagu dalszego i życzę duuuuzooo weny! <33

    OdpowiedzUsuń
  2. boze to jest zaje*biste
    dawaj kolejny o nie wytrzymam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że ci się podoba :D
      postaram się dodać trzynastkę jeszcze dziś ;)

      Usuń
  3. szybko kończ 13 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam wszystkie działy. Masz prawdziwy talent. Nie mam się czego doczepić.

    Zapraszam do siebie dopiero zaczęłam pisać;)
    Mam tylko prolog więc liczę,że zerkniesz w wolnej chwili ^~^
    It's like I'm sleepwalking
    http://sleepwalking-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze blog zdobywa nowych czytelników.
      Na pewno zajrzę! ;)

      Usuń
  5. Yaaay cudowny rozdział. To opowiadanie jest cudowne. Ty jesteś cudowna. Jeju cieszę się że mam jak skomentować!!! ♥
    Dobra do rzeczy..
    Rozdział super, były momenty kiedy mówiłam sobie coś w stylu "No dalej Sykes... zrób to" albo się śmiałam, za co Ci dziękuje bo trzeba mi było trochę śmiechu na ten okropny dzień.
    W ogóle tak czytam czytam i dochodzę do tego fragmentu: "Hannah jeszcze spała, a nie na przykład stała naga na środku pokoju." i myśle sobie.. Taaa Oli, chciałbyś, hahhah :D
    Dobra nic sensownego tu nie wymyśle, bo przyznam że jestem zmęczona a mam jeszcze referat do zrobienia... #naukarządzi!

    Życzę Ci weny, komentarzy i czekam na nowy. Pozdrawiam serdecznie, wracaj do nas szybko! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się ciesze, że udało ci się skomentować ;*
      Dziękuję bardzo, jak zawsze twoje komentarze są niezawodną motywacją! <3

      Usuń
  6. Uwielbiam to!
    Mam nadzieje ze Pexie szybko się ogarnie. Niech weźmie kredyt i otworzy swój własny salon! I niech wszystko dzieje się szybciej bo momentami jest nudno.
    Nie mogę doczekać się następnego!
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo!
      Mogę cię zapewnić, że w trzynastce nudno nie będzie ;*

      Usuń
  7. To jest świetne.
    Życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest idealny! Poprawił mi zły humor i dzięki tobie już zaraz wychodzę ze znajomymi, bo miałam zamiar się zabunkrować i powkurzać, ale dzięki tobie nie skisnę! Znaczy skiskłam już, ale to ze śmiechu :")
    Pisz szyko kc!
    ~ Julie

    Ps, zapraszam do siebie;)
    http://tworczosci-julie-tajemnicza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że udało mi się poprawić ci humor! :D
      Na pewno zajrzę! ;*

      Usuń
  9. Dzień dobry!
    Przepraszam za spóźniony komentarz, mam ostatnio urwanie głowy i nawet ulubione blogi muszę odstawić na boczny tor.
    Rozdział jak zwykle sympatyczny. Nie chcę się powtarzać, bo chyba mówiłam już wiele razy jak uwielbiam to opowiadanie
    Między Oliverem a Hann ewidentnie coś się rodzi i cóż, ciekawa jestem co z tego wyniknie. Jak na razie ich relacja jest urocza, niezobowiązująca i nie powiem, że mi się to nie podoba. Czytając rozdział przypomniało mi się też, że Ol i Hania niedługo oficjalnie będą państwem Sykes i awh, chyba się rozpływam. Związek idealny.
    No ale wracając do rozdziału
    Nigdy nie może być zbyt różowo, tutaj też nie było. Hann straciła pracę i towarzyszy mi dziwne przeczucie, że ktoś jej teraz pomoże. 'Ktoś' ;)

    Cóż, nie wiem co jeszcze mogę napisać
    Czekam z niecierpliwie na kolejny rozdział. Życzę Ci dużo weny, czasu no i chęci do tworzenia. Trzymaj się xoxo

    OdpowiedzUsuń