sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 10

   Hannah tańczyła. Poruszała się z dużą szczotką w dłoniach po całym salonie. Krążyła wokół foteli kosmetycznych i zamiatała jakby od tego zależało jej życie. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że w ten sposób próbuje pozbyć się stresu i złości, która się w niej kłębiła. Najwyraźniej piosenka zespołu Toploader na ten moment była idealna.
   Niecałą godzinę wcześniej, gdy Hannah weszła do pracy zaspana i mokra, Spencer zawołał ją do siebie. Dziewczyna i tak miała zamiar z nim dziś porozmawiać, więc było jej to obojętne. Weszła do jego kabinetu, miło się witając. Gdy tylko zauważyła srogie spojrzenie szefa, mina jej zrzedła.
   - Usiądź na chwilę.
   - Coś się stało? - spytała, nieświadoma tego co ma się wydarzyć.
   - Musimy porozmawiać o pewnych zmianach.
   - Mogę najpierw się Ciebie o coś spytać?
   - Naturalnie - postukał palcami o blat biurka. Hannan nie spodobał się ten gest. Spencer wyglądał na zirytowanego, nie było w nim śladu po tamtym przyjaznym i wyrozumiałym szefie.
   - Dziś jest koncert, na który zostałam zaproszona. Czy mogę wyjść kilka godzin wcześniej, a na moje miejsce przyjdzie Cara?
   Hannah miała świadomość, że ponowne zaufanie koleżance, może pozbawić ją pracy, ale nikt inny nie mógł jutro się zjawić na jej miejscu. Może gdyby aż tak bardzo nie zależało jej na koncercie BMTH i ponownym spotkaniu Olivera...
   - Cara nie przyjdzie dziś wieczorem. Musisz zostać. Pamiętaj także, że dziś zamykasz. - Tymi trzema zdaniami zniszczył piękne plany Hannah. Dziewczyna ledwo powstrzymała się od zrobienia jakiejś krzywdy Spencerowi. Zacisnęła mocno pięści, a paznokcie wbiły jej się w skórę. - Przechodząc do sprawy, którą chciałem z tobą przedyskutować. Uważam, że dobrze ci się układa i nie masz już większych problemów finansowych, ani ze swoją matką, dlatego też chce abyś zaczęła pracować tak jak reszta moich pracowników.
   - Nie rozumiem - zagryzła ze zdenerwowania wargi.
   - Mówię, że od poniedziałku przychodzisz na normalne zmiany, bez spóźniania i wychodzenia kiedy tylko chcesz. Już wpisałem cię w grafik, lepiej się z nim zapoznaj. 
   Przysunął w jej stronę kartkę z wydrukowaną tabelą. Wynikało z niej to, że Hannah będzie pracować codziennie, w poniedziałki, środy i piątki na pierwszą zmianę, a we wtorki i czwartki na drugą.
   - Mam w tej sprawie coś do powiedzenia? - zapytała ostrożnie, podnosząc głowę na Spencera.
   - Nie wydaje mi się. - Pokręcił głową. - Lepiej wracaj już do pracy, zapewne klienci czekają w poczekalni. Wychodzę na niecałą godzinę, kluczę zostawię ci pod ladą, jak zawsze.
   Piosenka dobiegła końca i włączyła się kolejna z playlisty jaką przygotowała załoga studia. Była to smutna rockowa ballada, na jaką dziewczyna w tym momencie nie miała najmniejszej ochoty. Wcisnęła na pilocie guzik, zmieniając utwór. Pogłośniła słysząc początek Sex on Fire. Zostało jej jakieś dwie godziny do koncertu i około 3 do skończenia pracy. Była już sama, Spencer wyszedł wcześniej. Nikt również nie pragnął wytatuować sobie czegoś w piątkowy wieczór.
   Pixie nie myśląc za wiele, zaczęła porządkować wszystko tak aby w poniedziałek rano nie musiała zbytnio nadganiać czasu. Wyłączyła muzykę, zebrała swoje rzeczy, pogasiła światła i wyszła, zamykając za sobą studio na klucz. Wiedziała o istniejącym ryzyku zwolnienia, ale na ten moment odsunęła od siebie tą obawę. W głowie miała dokładny plan działania. Ruszyła w stronę przystanku z podnieceniem wymalowanym na twarzy.

   Kolejka pod areną ciągnęła się w nieskończoność. Ludzie tłoczyli się w grupach, ściskając w rękach bilety. Pixie bolały nogi, była spocona i miała dosyć wszystkiego. Marzyła aby jej komórka spadła z nieba, prosto w jej ręce, oferując numer Olivera. Niestety musiała stać w pozostałymi, nie mając nawet biletu. Jeżeli Oliver o niej zapomniał to każą jej opuścić kolejkę, a ona znów straci szansę na koncert Bring Me The Horizon.
   Sapnęła zniecierpliwiona, gdy dziewczyna przed nią guzdrała się, zagadując bramkarza. Następnie gdy ogromy mężczyzna poprosił ją o bilet, zaczęła się tłumaczyć.
   - Jestem umówiona z Oliverem Sykes. To on mnie zaprosił i chciał abym była za kulisami...
   - Nazwisko? - mężczyzna po dokładnym otaksowaniu jej osoby, przeniósł wzrok na trzymaną w ręku listę.
  - Snowdon. Hannah Snowdon.
   - Przykro mi, nie mam tu nikogo takiego. - Wzruszył ramionami. - Jeżeli nie masz biletu, musisz opuścić kolejkę.
   - Ale ja naprawdę jestem z nim umówiona! - Zaprotestowała.
   - Spadaj! - warknął ktoś za nią, wypychając ją z wejścia.
   Pixie niemalże posłusznie opuściła tłum, stając na chodniku. Jej rozdrażnienie było coraz wyraźniejsze, a ona nie miała pojęcia co zrobić. Nawet nie miała telefonu, aby zadzwonić po taksówkę!
   Rozejrzała się dookoła i ruszyła do zauważonej budki telefonicznej. Oparła się o czerwoną ścianę i po zapłaceniu za połączenie, wybrała numer do Hazel.
   - Halo? 
   - Hej, Hazel. Tu ja Hannah.
   - Pixie skarbie, z jakiego ty numeru dzwonisz?
   - Zamknęłam się w budce telefonicznej. Słuchaj potrzebuję twojej pomocy...

   Znalezienie tylnego wejścia było dla dziewczyn nie lada wyzwaniem. Tam również stał ochroniarz, ale dziewczyny miały już obmyślany plan.
   - Pamiętaj, tylko nie otwieraj oczu. Wszystkim się zajmę.
   Szatynka z wahaniem upadła w ramiona koleżanki, która natychmiast zaczęła ją ciągnąć w stronę ochroniarza.
   - Proszę pana! - krzyknęła Hazel to mężczyzny. - Proszę mi pomóc! Moja koleżanka zemdlała, muszą ją gdzieś położyć.
   Facet natychmiast otworzył drzwi i wpuścił Hazel z Hannah w ramionach do środka. Był to długi, ciemny korytarz, prowadzący za scenę i do garderób. 
   - Zadzwoń lepiej po karetkę - mężczyzna zdjął z głowy bejsbolówkę i podrapała się po łysej głowie.
   - Nie trzeba. Ona tak czasem ma. Nosi tabletki w torebce, które powinna wziąć. Ma pan może jakąś wodę?
   Pixie ledwo co zdusiła chichot i miała nadzieję, że facet tego nie zauważył. 
   - Jasne, czekaj - mruknął ochroniarz, oddalając się kawałek.
   To była chwila dla Hannah. Zerwała się na równe nogi, posłała swojej przyjaciółce promienny uśmiech i wyrwała do przodu. Chciała uciec ochroniarzowi, a następnie znaleźć Olivera. Biegła szybko, mimo butów na wysokiej platformie. Dobrze, że chociaż miała na sobie luźne jeansy z dziurami i T-shirt. Usłyszała za sobą krzyk, ale tylko przyspieszyła, wypadając z korytarza. Z pomieszczenia na końcu sączyła się cicha muzyka i Hannah poczuła, że tam jest jej cel. Zwolniła odrobinę i wyminęła duży głośnik. 
   Następne wydarzenia były dla Hannah jak w zwolnionym tempie. Jej but zaplątał się w leżące na podłodze kable, a ona runęła jak długa na podłogę. Może nie byłoby tak źle, gdyby przy okazji nie przewróciła gitary i nie upadła prosto na nią. Drewno się połamało, kalecząc Hannah i wbijając się w jej skórę. Dziewczyna syknęła  z bólu, przewracając się na drugi bok, jak najdalej od szczątków instrumentu.
   - Cholera! - zaklął ochroniarz, który dobiegł do niej zziajany. Natychmiast wyciągną z kieszeni komórkę i zadzwonił po karetkę.
   Pixie usiadła, następnie próbowała się podnieść, ale jedynie zawyła z bólu, gdy jej kostka zaprotestowała. 
   - Głupia dziewczyno! - warknął mężczyzna. - Jak się o tym dowiedzą to stracę pracę. Cholera, cholera. Siedź tu, karetka zaraz przyjedzie.
   Hannah  i tak nie miała większego wyboru. Oparła się o ścianę, zważając na rany po drewnie gitary. Dopiero teraz spostrzegła, że po jej policzkach płynął łzy. 
   - Co to za hałasy? - nagle zza rogu wyszły trzy osoby.
   Dziewczyna od razu rozpoznała Jordana z zespołu. Gdy zobaczyła osobę, która szła obok niego jej serce zabiło mocniej. Oliver. Gdy otaksowała wzrokiem jeszcze jedną osobę, żołądek zacisnął się jej w supeł. Na ramieniu Sykesa uwieszona była wysoka szatynka o pięknych długich nogach i lśniących włosach. 
   Pixie miała ochotę zapaść się pod ziemię. Już wiedziała dlaczego jej nazwisko nie pojawiło się na liście. Dlaczego Oliver o niej zapomniał. Znalazł sobie zastępstwo. Hannah mogła się tego domyśleć, po tym jak przez dwa tygodnie nie dawał znaku życia. Zapragnęła być teraz w studio i zamiatać podłogę, a nie tkwić w tej okropnej sytuacji.
   - Hannah? - Oliver zrobił przerażoną minę. Już po chwili był na kolanach obok poranionej szatynki. - Co się stało? Dlaczego jesteś we krwi? To twoja?
   - Panie Sykes - wtrącił się ochroniarz. - Ona wtargnęła tutaj i upadła przez kable.
   - To prawda? - otarł jej mokre policzki z łez.
   Ona w odpowiedzi jedynie pokiwała głową. 
   - Połamała pańską gitarę. Zaraz przyjedzie karetka i zawiezie ją do szpitala.
   - Dzięki - mruknął Oli, nie odrywając spojrzenia od Hannah. - Dlaczego nie weszłaś tak jak wszyscy? Co cię skłoniło, aby uciekać mojemu ochroniarzowi?
   - Nie chcieli mnie wpuścić - szepnęła. - Przepraszam za gitarę.
   - Oliver co tu się dzieje? - odezwała się panna długie nogi, stojąca za Sykesem. - Zaraz zaczyna się koncert.
   - Daj spokój Amanda - warknął na nią brunet i znów wrócił do Pixie. - Słuchaj nie mogę teraz wyjść, aby jechać z tobą, ale gdy tylko skończy się koncert przyjadę. Okay?
   Ponownie pokiwała głową. W tym samym momencie zza zakrętu wyłonili się ratownicy i zabrali dziewczynę do karetki.

   Obudziła się w czystym, sterylnym pomieszczeniu. Wiedziała gdzie jest, bo nie spała prawie przez cały czas. Widziała jak wyciągali jej kawałki lakierowanego drewna z ręki i jak zakładają gips na jej spuchnięta kostkę. Dostała szpitalną koszulę i usnęła dopiero gdy pielęgniarka dała jej tabletki nasenne. Leki przeciwbólowe działały, więc nie czuła prawie w ogóle bólu. W tej samej chwili gdy próbowała sięgnąć za siebie, aby poprawić sobie poduszkę do sali wszedł on. Oliver, był w innym ubraniu niż wcześniej. Zapewne musiał wziąć prysznic po koncercie, bo końcówki włosów nadal miał mokre. A może to deszcz spowodował, że nasiąknęły wilgocią. 
   - Cześć - uśmiechnął się nieśmiało, wchodząc dalej. W ręku miał malutkie baloniki, przyczepione do niedużego pudełka. 
   Położył je na stoliku, obok jej łóżka i zajął krzesło dla gości. Hanna nie wiedziała co powiedzieć, więc przekręciła głowę i spojrzała na przyniesioną przez Olivera rzecz. Był to dopiero co kupiony iPhone w oryginalnym pudełku z logiem producenta. Pixie wciągnęła powietrze przez zaciśnięte zęby i spojrzała na twarz Olivera. Nadal się uśmiechał. A Hannah przeleciała po głowie tylko jedna myśl; kupił mi pieprzony iPhone!

wielkanocny króliczek :)

Nie mam pojęcia co ja wymyśliłam w tym rozdziale. Jestem zaskoczona swoim własnym pomysłem. Na szczęście to wszystko wiąże się z dalszymi wydarzeniami. ;) Rozdział miał być we wtorek w moje urodziny, ale nie wyrobiłam się i dopiero dziś go skończyłam. Więc możemy go zaliczać nie jako urodzinowy, a świąteczny!

Wesołych świąt! 

23 komentarze:

  1. Oj ta Hannah.
    Ale z jej uporem dostała się do końca. Tylko szkoda, że nie mogła być na koncercie.
    Oliver jaki dobry, sprawić taki prezent... :)

    Co do rozdziału przyjemnie się go czyta.
    Warto czekać na kolejne rozdziały.
    Życzę duużo weny.
    I także Wesołych Świąt.
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, postaram się aby ten czas czekania był krótszy ;)

      Usuń
  2. Zawsze jak czytam Twoje rozdziały mam wrażenie, że Hannah wlasnie taka jest naprawdę :D Amanda mnie juz denerwuje, uwiesiła się na Oliverze i nie chce go zostawić w spokoju. Biedna Hannah :/ Niech Oli się ogarnie i da jej do zrozumienia, że to wlasnie na niej mu zależy. Tak mocno ich kocham <3
    Duuuużooo weny i nowego rozdziału jak najszybciej :D
    Wam rownież życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dlatego, że za bardzo się wczuwam w moich bohaterów ;)
      Dziękuję bardzo ;)

      Usuń
  3. Amanda, spierdalaj oki.
    Ach, nie wygonisz mnie stad teraz!
    Musze przyznać, oryginalny pomysł, a styl pisania boski!
    Życzę Ci weny, pisz szybko!
    I zapraszam do mnie. http://just-to-lose-control.blogspot.com/
    http://we-are-powerless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo widząc nową czytelniczkę.
      Dziękuje ci bardzo, z pewnością zajrzę ;)

      Usuń
  4. Jeeej to sie porobiło :o
    Biedna, taki pech ): Nie dość że w pracy ma teraz więcej na głowie to jeszcze wylądowała w szpitalu przez właściwie hmm.. taką głupotę. No pech no!
    ALE CHWILA MOMENT! Co robiła Amanda za kulisami koncertu uwieszona na ramieniu Oliver'a?! NO AMANDO MÓWIŁAM CI "SPADAJ STĄD", NIKT CIE TU NIE CHCE! :C
    (Nie wiem dlaczego pisze z caps lockiem.. i po co mi te wykrzykniki..)
    Czytałam cały rozdział na wdechu, wytrzeszczyłam nawet oczy w pewnym momencie, ale kiedy doszłam do końcówki to nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak głupia.
    "kupił mi pieprzony iPhone!" Hahahah :D
    Też tak chce, nie dość że Oli się interesuje i martwi to jeszcze rozdaje telefony, haha
    Boże poprawiłaś mi tym humor, dziękuję! ♥
    Podsumowując:
    Niezdarna Hannah, denerwujący szef, zapominalski Sykes (ale jest uroczy więc ma to u mnie wybaczone), przyjacielska Hazel i ta nieszczęsna Amanda... rozdział wspaniały!!!
    Czekam na kolejny, dodawaj szybko c: ♥
    Życzę weny, trzymaj się tam :---)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam ci już, że uwielbiam czytać twoje komentarze? :D
      Postaram się dodać jedenastkę jak tylko znajdę chwilę wolnego ;)

      Usuń
  5. No przeczytałam wszystko 2 razy i zostawiłam komentarz o tym co myślę :D masz dziewczyno talent i świetnie piszesz wszystko idzie powoli ale jest bardzo ciekawie i czuje ten klimat! :* ♥ czekam na 11! :* ♥ życzę weny xo ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że skomentowałaś większość rozdziałów i, że opowiadanie do ciebie trafiło.
      Postaram się dodać jedenastkę w ten weekend ;)

      Usuń
    2. Ojej to by było super ale jak nie dasz rady to nic bo i tak dodajesz całkiem często czasami trzeba czekać 2 miesiące ;) no to do następnego :* ♥

      Usuń
  6. mójborzesosnowy, dlaczego trafiłam tu dopiero teraz? wybaczysz mi tą chwilową nieobecność? :( tak mi głupio, że ostatnio zaniedbałam czytanie i komentowanie tak świetnych blogów...
    ugh, ale do rzeczy
    rozdział jak zwykle świetny, ciekawy i zaskakujący
    biedna Hann już prawie dostała się na koncert, a tu taki pech
    no i biedna gitara!! tym bardziej jeśli był to jeden z Les Paulów Lee, to naprawdę okropna strata. nie żebym bardziej przejmowała się gitarą, niż człowiekiem, to tylko tak wygląda xD
    och, i to słodkie, że Hannah zrywa się z pracy tylko po to, by zobaczyć Olivera
    ale Amanda? co ona tu robi? czy ktoś ją tu prosił? bleh, może już sobie iść
    no i koncówka,która jest świetna. widać, że Oliverowi zależy na utrzymaniu kontaktu. Hann w końcu będzie miała jak do niego dzwonić :D
    Dobra, kończę juz ten nieskładny wywód i jeszcze raz bardzo, bardzo przepraszam za jakość tego komentarza, oraz prędkość z jaką go dodaje.
    Weny, trzymaj się ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, wróciłaś. Już zaczynałam się martwić ;)
      Widzę, że we wszystkich Amanda wywołuje negatywne emocje, spokojnie u mnie też.
      Końcówka była w sumie wymyślana na szybko, ale cieszę się, że wyszła w porządku. ;D

      Usuń
    2. Teraz to ja zaczynam się martwić
      Coś nam zaginęłaś w akcji z rozdziałem ):

      Usuń
  7. http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje ff z Justinem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. http://just-to-lose-control.blogspot.com/2015/04/rozdzia-ii-lose-control.html
    Oesu, ten rozdział jest chujowy, ale go zareklamuję...

    OdpowiedzUsuń
  9. JESTEM! HA! Jakbyś mnie nie rozpoznała to *puk puk*, tu Mrs.Punk. Wczoraj wieczorem się wzięłam za czytanie, bo stanęłam na rozdziale 2. I tak sobie myślę, że tak nie może być. Więc co... siedziałam do prawie 2 w nocy i przeczytałam wszystko <3 [Możesz być ze mnie dumna].

    Nie chciało mi się komentować każdego rozdziału osobno, więc po prostu wezmę chlapnę to tu. Uprzedzam, że moje komentarze są cholernie długie, bo i ja sama lubię długie, więc... Troszkę masło maślane mi wyszło, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz!

    Zacznę od szablonu, który jest taki prosty, że aż piękny i naprawdę pasuje do opowiadania :) Nagłówek jest idealny. Z spraw "wyglądowych", że tak powiem to... Szukałam zwiastuna, ale chyba go nie ma, prawda? Czemu? :( Chętnie bym sobie obejrzała.

    Powiem ci, że jestem geniuszem! Wczoraj czytam, czytam i tak sobie myślę: "Cholercia, a piosenka Deathbeds czasami nie jest w duecie z narzeczoną Oliviera?", no i sprawdzam, i tak patrzę, że się nie myliłam :D Lubię piosenki BMTH, ale jakoś ich życia nie śledzę, jednak ta informacja mi się zakodowała i z opóźnieniem się zorientowałam XD

    Fajne jest to, że nie wskoczyli sobie od razu do łóżka [chociaż nic przeciwko takim scenom nie ma i sen Pixie z pocałunkiem bardzo mi się podobał]. Wszystko rozgrywa się powoli i nasza parka poznaje się, tak jak być to powinno. Na początku dziwiłam się, że ona go nie poznała! No gapiła się tylko na rękę robiąc mu ten tatuaż?! Naprawdę musiała być mega skupiona. Kilka nieudanych randek, chyba dwie? Fajnie, że zabrał ją ze sobą do rodzinnego domu i ich maraton też był fajny - przyznam, że liczyłam tam na pocałunek. Ogólnie wszystko między nimi fajnie się rozgrywa.

    A teraz taka szpila. Amanda spadaj do wulkanu. Rozumiałam, że w poprzednim rozdziale napatoczyła się na pijanego Oliego i truła mu dupę, okej, akceptowałam to i cieszył mnie fakt, że po tym jak wsadziła mu język do ust się porzygał. Też bym miała taki refluks. Ale za cholerę nie rozumiem tego, czemu on nie powiedział ochroniarzowi o specjalnym gościu [jeszcze miał wąty, czemu nie weszła normalnie!], a przy jego boku stała ta... no właśnie, aż mam sobie ochotę poprzeklinać. Co on wyprawia, że tak się delikatnie zapytam. Mam nadzieję, że szybko się jej pozbędzie i zepnie swój przystojny tyłek.

    PS. Oli też potrzebuję nowy telefon, ze starym szlag mnie trafia.
    PPS. Dodaję cię do polecanych i czekam na 11!

    Pozdrawiam, CM Pattzy
    http://at-your-command.blogspot.com/
    http://oznakowana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem tu nowa, ale nie mogę się doczekać następnego rozdziału już teraz! Obserwuję. Zaintrygował mnie Oliver ^^ :D
    Czekam!

    ~ Julie
    Ps. Zapraszam do siebie;)

    ~ Julie
    Ps. Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o Dylanie;) http://tworczosci-julie-tajemnicza.blogspot.com/2015/04/rozdzia-drugi-anastasia-i-grey-w-akcji.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  12. http://just-to-lose-control.blogspot.com/2015/05/iii.html
    Nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy możemy spodziewać się nowego rozdziału? C:

    OdpowiedzUsuń
  14. 28 year-old Office Assistant IV Werner Klagges, hailing from Gimli enjoys watching movies like Body of War and Couponing. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Ferrari 340 MM Spider. sprawdz te strone

    OdpowiedzUsuń