piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 5

   Gdy tylko wszedł do studia, doszedł go zapach świeżej kawy i śmiechy jego znajomych. Jak na pierwsze piosenki, które miały znaleźć się na płycie, chłopakom nagrywanie szło całkiem sprawnie. W sobotni poranek, mieli popracować nad kolejną piosenką i mieli nadzieję, że okaże się ona nowym hitem.
  - Wziął ktoś kawę i dla mnie?
  Rozejrzał się po twarzach, mężczyzn, którzy siedzieli w pomieszczeniu i przewiesił kurtkę przez oparcie fotela.
   - Sorry, Ol - odpowiedział Lee strojąc swoją gitarę.
   - Jak zawsze można na was liczyć - mruknął Oliver, idąc w stronę drzwi.
   - Czekaj, idę z tobą. - Matthew zerwał się z kanapy, pędząc za kolegą. - O mnie też te dupki zapomniały.
   Wyszli na korytarz, kierując się w stronę wind. Matt wcisnął guzik przywołujący, a Oli wyjął z kieszeni telefon znów sprawdzając czy nie ma żadnej nowej wiadomości.
   - Coś ważnego?
   - Co? - Oliver podniósł głowę, spoglądając na przyjaciela. - Nie, nie. Sprawdzałem tylko czy ktoś mi odpisał. Niestety brak wiadomości. - Schował komórkę do kieszeni jeansów i oparł się o szklaną ścianę windy.
   - Rozumiem. Jakaś dziewczyna? - dopytywał Matthew, najwyraźniej zaciekawiony.
  - Jeżeli mam być szczery to tak - na twarzy Olivera pojawił się lekki uśmiech. - Mieliśmy się umówić co do naszego spotkania, ale za każdym razem gdy dzwonie od razu włącza się poczta głosowa.
   - Za każdym razem kiedy dzwonisz? To ile razy ty już do niej zadzwoniłeś?!
   W odpowiedzi Oli jedynie zaśmiał się pod nosem.
   - Spokojnie nie nękam jej. Ale to dziwne, żeby od tygodnia miała wyłączony telefon. 
   - Może wkurzyła się, że tyle razy dzwonisz i go wyłączyła - Matthew wzruszył ramionami, ale Oliver dostrzegł rozbawienie na jego twarzy. Zmierzył kolegę groźnym spojrzeniem i gdy drzwi windy się otworzyły wyszedł jako pierwszy. - No co? Ol, żartuje!
Matt szybko go dogonił i razem weszli do małej kafejki, mieszczącej się na parterze budynku. Przy barku zamówili sobie po kawie, Oliver - zwykłą czarną, a Matt - z mlekiem i odrobiną słodziku. Zajęli miejsce przy dwuosobowym stoliku, stwierdzając wcześniej, że skoro i tak mają siedzieć w studiu do piętnastej, to pół godziny rano ich nie zbawi.
   - A więc co z tą dziewczyną? - spytał Matthew, mieszając swoją kawę.
   - Nic. Co ma być? 
   - Mam nadzieję, że nie jest to laska, z którą się przespałeś i teraz umówiłeś się z nią, aby jej powiedzieć, że jak komuś o was powie to będzie miała problemy?
   - Nic z tych rzeczy - Oliver pokręcił głową. - Spotkałem się z nią dwa razy, a no i zrobiła mi tatuaż.
   - A więc tatuażystka? 
   - Jak dla mnie się marnuje. Z takim opanowaniem, dokładnością, a przede wszystkim talentem  mogłaby założyć własny biznes i robić tatuaże za grube pieniądze.
   Popijał sobie kawę i wyobrażał sobie jej własne studio. Byłoby urządzone dokładnie w jej stylu, bez przepychu i niepotrzebnego zamieszania. Sam byłby jej stałym klientem...
   - Rozmawiałeś z Philem?
   Sykes zmierzył wzrokiem kolegę i pociągnął łyk kawy.
   - Po co mam z nim rozmawiać? To nic poważnego.
   - Ol, wiesz jak jest. Szczególnie po historii z...
   - Ale skąd wiesz, że Hannah jest taka jak ta zdzira? Matt, nie mieszaj się w moje sprawy.    Nawet nie wiem czy się z nią znów spotkam, bo nie odbiera cholernego telefonu.
   - Stary, możesz się spotykać z kim chcesz, tylko po prostu uważaj. Naprawdę nie chce abyś znowu przez to przechodził. - Matthew wstał, zabierając ze sobą kubek. - Chodź, wymyślimy nową piosenkę, czy coś, bo zaraz znów zaczniesz wydzwaniać do tej biednej dziewczyny.
   Gdy wrócili na górę, Lee brzdąkał cicho na gitarze, a Jordan śpiewał jakiś nowy tekst, siedząc obok niego na kanapie.
   - Gdzie wyście się podziewali? - Pytanie padło z ust Lee, który przestał grać.
   - A co cię to obchodzi? - Matthew wydał z siebie coś na dźwięk rechotu i opadł na miękki fotel. - Nasz przyjaciel ma problemy sercowe, więc musiałem mu powiedzieć co i jak.
   - Dupek - rzucił Oliver, do swojego najlepszego przyjaciela i przysiadł na stole, gdzie walało się mnóstwo kartek. 
   - Co tam śpiewałeś Jordan?
   - Początek nowej piosenki - chłopak podał Oliverowi kartkę z tekstem. - Powinniśmy skończyć ją w przyszłym tygodniu. Jak na razie zapowiada świetnie. Tak w ogóle to pamiętacie o tym koncercie za trzy tygodnie?
   - A tak. Gramy to co zwykle? - Odezwał się Lee, zaczesując swoje jasne włosy do tyłu. - Bo w sumie tak myślałem, że możemy dołożyć coś nowego. 
   - Jasne. Na przykład to co nagraliśmy w tamtym tygodniu? I tak nie będziemy tworzyć do tego klipu, więc czemu nie zaprezentować jej na koncercie?
   - Okay - przytaknął Oliver, znów sprawdzając wiadomości na telefonie.

   Oli ze zdenerwowaniem wybijał rytm piosenki, lecącej w radiu, na skórzanej kierownicy. Stał pod starą kamienicą i przypatrywał się od kilku dobrych minut ciemności, która panowała w mieszkaniu Hannah. Skoro dziewczyna nie odbierała telefonu, postanowił zaryzykować i przyjechać w sobotę o dwudziestej. Niestety się przeliczył. Nadal nie mógł zrozumieć dlaczego ta dziewczyna tak na niego działa. Może to przez jej wygląd? Albo tatuaże? Albo uśmiech? A może to przez jej promienny śmiech, przez który nie spał dwie noce z rzędu. Nie miał bladego pojęcia. Nie czuł się tak od czasów liceum, kiedy to uganiał się za jedną z lepszych panien w szkole. Nie czuł się tak poznając swoje byłe dziewczyny. Nigdy nie czuł się tak przy Amandzie...
   Nie wysiadł z auta i nie poszedł sprawdzić czy aby na pewno jej nie ma. Łatwo się tego domyślał i nie sądził, że położyła się już spać. Odpalił silnik i z powrotem ruszył przez całe, zatłoczone miasto. 
   Ominął swoje mieszkanie, kierując się do studia, dwie ulice dalej. Miał nadal nadzieję, że może Hannah jest w pracy i może uda mu się z nią wyjść, jak nie dziś to przynajmniej umówić się na kiedyś indziej. Z nadzieją, wszedł do środka i uśmiechnął się natychmiast.
   Była tu. Ubrana w czarne rajstopy, rozkloszowaną spódnicę i obcisły top. Włosy jak zawsze proste i ten warkoczyk. Nie podniosła na niego wzroku, zbyt zajęta wykonywaniem tatuażu na plecach jakiegoś mężczyzny. W salonie oprócz niej i jej klienta, był także mężczyzna, przekuwający pępek jednej z klientek. 
   Czekał, siedział cicho i czekał. Nie miał zamiaru odrywać jej od pracy, była taka skupiona. Wolał poczekać i wcale tego nie żałował. Skończyła po niecałych piętnastu minutach. Wytłumaczyła, tym swoim głębokim głosem, mężczyźnie jak ma postępować z tatuażem. Podeszła z nim do lady i przyjęła pieniądze. I wtedy spojrzała na kanapę, na siedzącego tam Sykesa, a jej twarz rozpromieniła się momentalnie.
   - Nie spodziewałam się ciebie tu - powiedziała, podchodząc do niego.
   - Byliśmy umówieni pamiętasz? - Wstał z kanapy. - Dzwoniłem, ale od razu włączała się poczta. 
   - Przepraszam za to. Nie mam telefonu i razem z nim straciłam twój numer.
   - Nie wnikam co zrobiłaś ze swoim telefonem. Cieszę się, że cię widzę. 
   - Czyli nie straciłam szansy na spotkanie z tobą? - uśmiechnęła się, gdy kiwną lekko głową.    - Zaczekaj chwilę, wezmę tylko kurtkę.
   Uciekła na zaplecze i Oliver nawet się nie obejrzał,  a już stała przy nim zakładając ją na swoje drobne ciało. 
   - Możesz wyjść wcześniej? - Spytał, otwierając przed nią drzwi. 
   - Nie ma problemu. Zastępowałam dziś tylko jedną koleżankę, więc nikt się nie obrazi jak wyjdę godzinę wcześniej. Co będziemy robić?
   Wyszli na mróz, pospiesznie kierując się do samochodu. Gdy tylko wsiedli do auta, Oli włączył ogrzewanie i odpalił silnik.
   - No cóż, jedliśmy już razem kolację i śniadanie. Na obiad za późno, więc pomyślałem, że może masz ochotę obejrzeć jakiś film i najeść się  popcornu.
   - Zapraszasz mnie do siebie na kanapę? - uśmiech znów wypłynął na jej usta.
   - Nie - pokręcił głową. - Zapraszam cię do kina.
   - Poważnie? Byłam w kinie chyba jakieś 4 lata temu.
   - Nie oglądasz żadnych filmów?
   Jechali miastem, które świeciło milionem kolorów. Oliver prowadził patrząc przed siebie i ledwie powstrzymywał się aby co chwila zerkać na swoją towarzyszkę. 
   - Jasne, że oglądam. Ale jak są już dostępne online - wzruszyła ramionami. - Po przeprowadzce nie miałam czasu na kino. W sumie większość takich młodzieńczych rozrywek sobie odpuściłam. 
   - A więc teraz muszę się postarać, abyś to wszystko nadrobiła.
   Czuł, że złożył jej obietnicę... I miał zamiar ją dotrzymać.
   Zatrzymali się na parkingu przed kinem i weszli do środka, swobodnie rozmawiając. Gdy stali przed listą repertuarów, telefon Olivera rozdzwonił się, więc chłopak musiał odsunąć się kawałek, aby porozmawiać.
   - Coś się stało, mamo?
   Wpatrywał się w Hannah, która uroczo marszczyła nos czytając nazwy filmów.
   - Oliver! Jak dobrze, że odbierasz. Słuchaj postanowiliśmy z ojcem wykorzystać wasz prezent na rocznicę.
   - Zamierzacie pojechać na Karaiby w środku zimy?
   - Słonko, tam jest zawsze ciepło. Chcemy to zrobić teraz, mamy dosyć siedzenia w domu.
   - Okay, mamo. Tylko to mi chciałaś powiedzieć? 
   - Nie - westchnął w duchu, bo miał nadzieję, że w końcu wróci do Hannah. - Nie mamy co zrobić z Drako, a...
   - Tom? 
   - Już do niego dzwoniłam. Jest w LA razem z Katie. Oliver wiem, że masz dużo pracy, ale nie możemy tak zostawić Drako...
   - Mamo - jęknął chłopak - tworzymy teraz nową płytę. Często mnie nie ma w domu.
   - Lepsze to, niż zostawienie go na dwa tygodnie samego. Oliver proszę cię przyjedź do nas. Wylatujemy jutro w południe.
   - Jasna cholera, nie mogliście może jakoś wcześniej zakomunikować mi co się dzieje?   Przecież jak przyjadę do Stockbridge będzie środek nocy.
   - Jeżeli wyjedziesz już teraz, zdążysz dojechać przed północą. Wymyślisz coś Oli. Zadzwoń do mnie jak będziesz już  w domu. Klucze zostawimy ci tam gdzie zawsze.
   I tak po prostu się rozłączyła, a Oliver ze złości omal nie zgniótł w ręce telefonu. Szybkim krokiem podszedł do Hannah wymuszając uśmiech.
   - Okay. A więc za pół godziny leci świetny horror, więc jeżeli się nie obawiasz moich pisków przerażenia, to...
   - Przepraszam, Hannah - przerwał jej cicho. - Coś mi wypadło. 
   - Tak nagle?
   Zmarszczyła brwi najwyraźniej zasmucona. 
   - Tak, dostałem telefon i no cóż, muszę się dostać jak najszybciej do Sheffield.
   - Coś się stało?
   - Można tak powiedzieć. Naprawdę cię przepraszam.
   - Nic się nie stało, Oliver. - Położyła mu dłoń na ramieniu. - Jedź, mną się nie przejmuj.
   - Chodź odwiozę cię do domu.
   Wyszli z kina, nie tak jak powinni go opuścić, czyli objedzeni i z uśmiechem, omawiający po kolei sceny z filmu. Wsiedli znów do samochodu Olivera i tym razem zbytnio się nie odzywali.
   - Jak masz zamiar dostać się do Sheffield? Polecisz samolotem?
   - Nie jestem pewien, czy dziś w nocy są jeszcze jakieś loty. Chyba po prostu pojadę autem.
   - I będziesz jechał całą noc? 
   - Do Sheffield prowadzą same autostrady. Będę tam, szybciej niż ci się wydaje. Naprawdę nie musisz zaprzątać tym swojej ślicznej główki. Lepiej wymyśl sposób w jaki mam ci wynagrodzić ten wieczór.
   - Już wymyśliłam - uśmiechnęła się szeroko.
   - Niby co takiego mam uczynić? - Zerknął w jej stronę, zatrzymując się na światłach.
   - Nie powiem ci na razie - wzruszyła ramionami.
   Skoro ten wieczór został zniszczony, to Oliver chciał aby droga dłużyła im się. Chciał dłużej siedzieć z nią w tym samochodzie i zerkać na nią ukradkiem. 
   Zatrzymał się pod kamienicą i wyłączył silnik. Wokół nich panowała jedynie ciemność. Słychać było ich oddechy krzyżujące się co chwila.
   - Dzięki za prawie udaną randkę - Hannah uśmiechnęła się lekko, ale było tak ciemno, że Oliver zapewne tego nie zauważył.
   - Wynagrodzę ci to, obiecuję.
   Sięgnął po jej zmarzniętą dłoń i przysunął do swoich ust. Hannah wciągnęła gwałtownie powietrze, obserwując jego poczynania. Ucałował knykcie jej małej, wytatuowanej dłoni i pozwolił aby otworzyła drzwi i wysiadła. 
   - A więc miłej drogi do Stockbridge - zatrzasnęła drzwi, zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć i szybkim krokiem pokonała odległość dzielącą ją od kamienicy. 







Wiem, że rozdział jest trochę krótki, ale obiecuję, że w niedzielę (najpóźniej w poniedziałek) pojawi się następny. 



7 komentarzy:

  1. super!czekam na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie zostało nominowane na Blog Miesiąca Luty. Ankieta znajduje się pod linkiem: http://sonda.hanzo.pl/sondy,239783,81At.html bądź na stronie głównej spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny! Całe opowiadanie czyta się bardzo dobrze, kończy się a ty chcesz więcej :) Po prostu wspaniale! Nie mogę się doczekać następnego. Wstawiaj jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czeeeść! :)
    Jak zobaczyłam o czym piszesz bloga to od razu pomyślałam "muszę to przeczytać!", tak więc jestem. Cholernie mi się spodobało i masz nową stałą czytelniczkę! :D
    Bardzo podoba mi się, że akcja rozgrywa się tak powolutku, spokojnie ^^ Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! :D
    Muszę Ci powiedzieć, że masz bardzo fajny styl pisania, szybko się czyta i chyba nawet za szybko, bo ja chcę więcej! :C
    Czekam na kolejny i pozdrawiam! :3
    Ps. Zapraszam do siebie ^^
    http://you-were-my-backbone.blogspot.com/
    http://our-time-is-short.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ugh, przepraszam za lekko spóźniony komentarz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;;
    Ale co do treści... Mówiłam już jak podoba mi się styl,w którym piszesz? Bo cholera, czyta się naprawdę świetnie! Szkoda jedynie, że ten rozdział jest taki krótki, ale dzięki temu czekam na następną część z jeszcze większą niecierpliwością.
    Och, no i randka Oliego i Hann nie doszła do skutku. Z jednej strony szkoda, z drugiej jak już mówiłam-cieszę się, że nie śpieszysz się z akcją.
    I sposób w jaki Olover opowiada i myśli o Hani jest naprawdę uroczy. Uh, no ogólnie jestem zachwycona tym blogiem, tym jak piszesz, bohaterami, wszystkim.
    Życzę weny i czekam na następny Xo

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to znowu ja! :D mam nadzieje że nie spamie za bardzo ;) rozdział zdecydowanie za krótki no i szkoda że tak wyszło bo już był taki fajny klimacik :D czekam na 11 :* ♥

    OdpowiedzUsuń