środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 4

  W niedzielny poranek, Londyn był wyjątkowo ruchliwy. Korki utrudniały poruszanie się samochodem, na ulicach co chwila wymijali się nieznajomi, czasem przepychając się przez tłum. Chodniki były pokryte cienką warstwą lodu, czekając, aż ktoś niefortunnie się przewróci. Śnieg prószył lekko i opadał na wszystko co się dało.
  To właśnie Hannah zauważyła siedząc razem z Oliverem w małej knajpce, niedaleko swojego domu. Szatynka bała się, że zaraz powie coś głupiego i się ośmieszy, dlatego wolała wpatrywać się w okno. Z całego serca pragnęła poczuć się w obecności Olivera swobodnie. Niestety, nie mogła nic poradzić na to, że ją onieśmielał. 
  - Co tam ciekawego wypatrzyłaś?
  Odwróciła głowę w jego stronę, lekko speszona. 
  - Przepraszam. To naprawdę dziwne, siedzieć z tobą drugi raz w restauracji.
  - Czym sobie zasłużyłem na określenie dziwne?
  Wpatrywał się w nią intensywnie, cały czas się uśmiechając.
  - Nie to miałam na myśli! - Najwyraźniej udało mu się ją rozbawić, ponieważ zaśmiała się cicho.
  - Wiem, Hannah. Co wczoraj robiłyście?
  - Nic takiego - wzruszyła ramionami, siorbiąc cicho herbatę. - Skoczyłyśmy do baru na drinka.
  - Było po mnie zadzwonić. Okropnie się wczoraj nudziłem.
  - Nudziłeś się? - Podniosła wzrok znad dużego kubka. - A nie musiałeś nagrywać jakiejś piosenki, czy coś? A tak po za tym, nawet nie mam twojego numeru.
  - Po pierwsze; tak nudziłem się. Po drugie; nie, piosenkę, nagraliśmy w piątek, a po trzecie; to da się zmienić.
  - Jesteś tego pewny? Bo jak już dostanę twój numer, nie dam ci spokoju.
  Mrugnął do niej, rozbawiony, w odpowiedzi i wyciągnął z kieszeni kurtki iPhone'a. 
  - Wpisz się - podsunął jej urządzenie, a ono zaszurało obudową po powierzchni stolika. - I możesz zrobić sobie zdjęcie, do kontaktu.
  Hannah wystukała, na dotykowej klawiaturze ciąg dobrze znanych jej cyfr i nawet zrobiła sobie zdjęcie, uśmiechając się do aparatu.
  - W takim razie, ja też chcę mieć ciebie w kontaktach.
  Tym razem to ona dała swój stary telefon chłopakowi i otrzymała zapisany numer z uśmiechniętym Oliver'em.
  - Mieszkasz w Londynie sama? - Zagaił, wpatrując się niegrzecznie w ekran komórki.
  - Tak, moje mieszkanie jest za małe dla mnie, a co dopiero by było, jakbym miała mieszkać  z kimś.
  - A twoi rodzice?
  - Wyprowadziłam się od nich, gdy tylko stałam się pełnoletnia. Nie należę do osób, zbytnio przywiązanych do domu.
  - To tak jak ja. 
  Akurat kelnerka przyniosła im zamówione śniadanie i odeszła, zerkając przez ramię na Olivera.
  - Ej, czemu ja nie dostałem takich kolorowych tostów? - Oburzył się Oliver, patrząc na przyniesiony posiłek.
  - Bo zamówiłeś sobie, taką mniej kolorową, jajecznicę. 
  - Zamienisz się? - Zrobił minę, wytrzeszczając oczy i mimo, że byli wśród ludzi w cichej restauracji, Pixie nie potrafiła się powstrzymać i wybuchnęła głośnym śmiechem.
  - Chciałbyś. - Nie kontrolowała tego. Naprawdę jak jakaś mała dziewczynka pokazała mu język. I zrobiło jej się naprawdę głupio.
  - Nie to nie.
   Specjalnie naburmuszył się jak małe dziecko, któremu mama nie chciała kupić zabawki.
  - Okay - pokiwała głową - zrobimy tak; ty mi dajesz pół jajecznicy, a ja tobie jednego tosta.
  - Jesteś najlepsza - uśmiechnął się promiennie, dzieląc swoje jedzenie na pół.
  Powiedział do niej jesteś najlepsza. Dokładnie to słyszała. Teraz gdyby stała, zapewne kolana by jej zmiękły i upadłaby, jak długa, na podłogę. Tak miło było to usłyszeć z jego ust.
  - Mm - mruknęła próbując jajecznicy. - Ta wymiana jednak jest lepsza, niż się spodziewałam.
  - Ze mną wszystko jest lepsze.
  I znów to samo. Starał się ją czarować. Pokazać jaki jest naprawdę. A Hannah było coraz bardziej zaaprobowana jego osobą.
  - Powiedz mi proszę, o co chodzi z tą Pixie? 
  - Pixie? 
  - Słyszałem, jak Hazel tak do ciebie mówiła. Czy to jakaś ksywka?
  - Nie - pokręciła głową, a jej włosy zafalowały wokół jej twarzy. - Pixie to moje drugie imię. Hannah Pixie Snowdon. 
  - Wszystko jasne. Oliver Scott Sykes.
  - Głupio się przyznać, ale wiem - wgryzła się w wysmażonego tosta.
  - Zapomniałem, że jesteś napaloną fanką, która prowadzi dzienniczek i zapisuje tam wszystko o mnie - puścił jej figlarskie oczko, a Hannah miała wrażenie, że po raz kolejny się rozpływa.
  - Nieprawda!
  - Żartuje, Hannah.
  - Masz szczęście - pogroziła mu połówką tosta.
  A on znów zrobił coś niesłychanego. Najzwyczajniej w świecie nachylił się i ugryzł go!
  - Ej dałam ci już połowę! Ta jest moja.
  Roześmiał się i mrugnął do niej.
  Najpierw miała zamiar odłożyć ten kawałek i go już nie jeść, ale włożyła go do ust. Jadła kanapkę ugryzioną przez Olivera Sykes'a. To naprawdę było najlepsze śniadanie w jej życiu.
  - Przepraszam - Oli zawołał na kelnerkę - czy możemy prosić jeszcze dwie herbaty?
  Kobieta lekko onieśmielona, kiwnęła głową i uciekła w stronę kuchni.
  - Masz jakieś plany na resztę dnia?
  Pokręciła przecząco głową. Zaczęła bawić się małym warkoczykiem, znajdującym się przy jej bladej twarzy.
  - Miałam zamiar przeleżeć cały dzień, w piżamie, na kanapie.
  Nagle jego telefon zapikał, więc odczytał wiadomość. Skrzywił się odrobinę i z roztargnieniem odpisał.
  - Wszystko dobrze?
  - Tak, tylko... - zamilkł, czytając kolejną wiadomość. - Niech to, muszę się zbierać. Praca wzywa.
  - W niedzielę? - przygryzła wargę. Naprawdę nie chciała aby już szedł.
  - Niestety - podniósł się z krzesła, więc i ona zrobiła to samo. Strzepnęła niechciane okruchy ze spodni i zabrała swoją kurtkę. Oliver zapłacił przy barze i znów wyszli na zimne powietrze.   - Przepraszam, że tak nagle muszę iść.
  - Nic się przecież nie stało - spojrzała na jego przystojną twarz. Miał lekki zarost i Hannah zastanowiła się, czy gdyby go pocałowała, to połaskotałby ją w brodę. - Zespół wzywa.
    - Masz jakieś plany na jutro?
Był od niej o wiele wyższy, mimo butów, na ciężkich platformach, które miała na sobie. 
  - Cały dzień pracuję - westchnęła.
  Czyżby chciał się z nią umówić? 
  - A kiedy nie pracujesz?
  Był nieustępliwy. Naprawdę zależało mu, aby jak najszybciej znów spotkać się z tą kobietą.
  - W weekend.
  - A więc widzimy się w weekend. - Uśmiechnął się do niej szczerze.
  Zrobił krok w jej stronę, dzieliły ich tylko nikłe centymetry. Jej pierwszą myślą było, że chce ją pocałować. Ale to byłoby naprawdę głupie. Nie całuje się prawie nieznajomej osoby.
Oliver sięgną za jej głowę i chwytając obiema rękami kaptur od jej kurtki, naciągnął go na jej głowę, jednak nadal nie puszczając.
  - Uważaj, żeby nie zmarzła ci ta śliczna główka.
  Puścił materiał i luźnym krokiem, doszedł do zaparkowanego samochodu. Kiwną jeszcze na nią głową i wsiadł do środka, aby kilka sekund później odjechać, zostawiając całkiem skołowaną Hannah. Jej żołądek wywiną niepotrzebnego koziołka, a uśmiech sam wypłyną na twarz. Jedynie o czym teraz myślała, to to, że nie może doczekać się weekendu.

  Hannah jak zawsze była skupiona na swojej pracy. Tym razem nikt nie siedział na fotelu kosmetycznym, a ona nie torturowała go igłą i tuszem. Był czwartek, ruch był niewielki. W salonie były tylko dwie pracownice (Hannah i Hazel) i dwóch klientów. Młody chłopak siedział na fotelu kosmetycznym i patrzył jak na jego biodrze powstaje całkiem spory tatuaż, przedstawiający smoka. Hazel może nie była aż tak skupiona na pracy jak Pixie, ale potrafiła swobodnie rozmawiać i wypełniać kontury kolorowym tuszem.
  - Powinnaś się jakoś ładnie ubrać - zauważyła. Chodziło jej o randkę Hannah z Oliverem.    Oczywiście koleżanka zdążyła ją już we wszystko wtajemniczyć, więc teraz Hazel nie dawała jej spokoju.
  Ich rozmowie przysłuchiwała się klientka, siedząca na kanapie i czekająca na swoją kolej. Nie było Spencera i, mimo, że Hannah chętnie by się nią zajęła, nie mogła. Pilnowała lady, tak jak to zazwyczaj robił szef. Tego dnia niestety coś mu wypadło. 
  - A zazwyczaj brzydko się ubieram?
  Odpowiedziała, że odrywając się od pracy. Robota przy tatuażach bardzo wiele ją nauczyła.   Na przykład rysować. I to jak rysować. Hazel, która również nie była w tym najgorsza zawsze podziwiała jej rysunki. Pixie lubiła to robić. To ją odprężało i pozwalało wyrazić siebie tak naprawdę. W domu miała naprawdę masę własnych prac. Kilka jej rysunków, znalazło swoje miejsce w katalogu studia. Zawsze, wszyscy zachwycali się jej tatuażami. Większość z nich to jej własne prace. Bo co wyraziłoby ją lepiej, niż własne rysunki, wytatuowane na skórze?
  - Przecież wiesz o co mi chodzi. To ten Oliver. Przez rok miałaś jego zdjęcie na tapecie w telefonie. Po prostu nie wierze, że idziesz z nim na randkę? Gdzie tu sprawiedliwość? A ja?
  Hannah zaśmiała się szczerze, odrywając cienkopis od kartki. 
  - Poproszę Olivera, aby przysłał pod drzwi mojej zdesperowanej przyjaciółki, któregoś chłopaka z zespołu.
  - Najlepiej Mattew'a - zachichotała.
  Pixie jedyne co, to pokręciła głową i spojrzała uważnie na klientkę  w poczekalni. Przywołała ją ruchem ręki i uśmiechnęła się sympatycznie.
  - A więc co tu mamy?
  - Kolczyk w pępku.
  - Jasne. Łatwa sprawa. Nie chce się wystraszyć, ale ostrzec - cholernie boli.
  - Święta prawda - wtrąciła się Hazel.
  - Jakoś to zniosę - uśmiechnęła się.
  - Wybrałaś już coś? - Brunetka pokręciła głową. - Tu masz gabloty z kolczykami do pępka, wybierz jakiś, ja wszystko przygotuję.
  Powinna siedzieć za ladą, tak jak kazał jej Spencer, ale kolczyk w pępku był szybką robotą, a po co dziewczyna miała siedzieć i czekać godzinę aż Hazel skończy?
  Wyjęła z gablotki wybrany kolczyk i nakazała położyć się dziewczynie. Przygotowała jej skórę dokładnie i starannie i naszykowała grubą igłę.
  - Zrobię to naprawdę szybko, więc nie ma co się bać. Robimy tak; robisz wdech, a potem na wydech ja przekuwam pępek. 
  - Jasne - widać było, że trochę się boi. Głos jej drżał, ale dzielnie leżała i czekała na małe tortury. 
  Hannah nie miała przekutego pępka, ale z zawodowego doświadczenia wiedziała, że jest to jedno z bardziej bolesnych miejsc. Klientki często krzyczały głośno, płakały, lub skomlały, wijąc się w fotelu. 
  Pixie nosiła kolczyki w różnych miejscach. Miała przekłute uszy w kilku miejscach, na płatku jak i chrząstce. Raz podpatrzyła u kogoś kolczyk noszony na karku. Spodobał jej bardzo, ale zamiast przekłuć sobie kark, przekłuła środkowy palec, już wytatuowanej dłoni. Miała przekłuty nos, ale rzadko nosiła w nim cienką obrączkę - jej ulubioną. Miała także ukryty kolczyk, o którym wiedziało niewiele osób. Ale jak mogła się nim chwalić? Był schowany i miał tak pozostać. Wiedziała o nim na pewno, jej matka, oraz były chłopak, który zbytnio nie był zachwycony gdy go odkrył. Ale przecież to był jej kolczyk a nie jego.
  - Okay. - Nałożyła lekki nacisk na wypukły pępek dziewczyny. - Wdech - poinstruowała - i wydech. - Gdy wypuściła powietrze, Hannah przebiła sprawnie jej pępek, a brunetka zaklęła, zaciskając zęby. Kolczyk został założony przy akompaniamencie kilku jęków i było po wszystkim.
  Klientka zapłaciła i po wysłuchaniu kilku instrukcji, opuściła salon nadal odrobinę blada, ale już uśmiechnięta.
  Hazel nadal tatuowała smoka u tamtego chłopaka, więc Pixie, po doprowadzeniu wszystkiego do ponownego użytku, zajęła miejsce za ladą. Długo tam nie posiedziała, gdyż w małej szatni dla pracowników, rozbrzmiał dźwięk jej dzwonka. Umknęła szybko i wyjmując telefon z kurtki, odebrała.
  - Halo?
  - Hannah? Czemu nie odzywasz się tak długo?
  Była to jej mama. Jak zawsze zamartwiała się o swoją dorosłą i jedyną córkę. 
  - Hej, mamo. - Westchnęła. - Jestem w pracy, pogadamy później.
  - Oczywiście. Chciałam tylko wiedzieć, czy wszystko u ciebie w porządku.
  - Tak mamo, wszystko jest okay. Po prostu nie mam zbytnio na nic czasu. - W sumie, nie było to takie straszne kłamstwo.
  - Czyżby jakiś facet, córeczko?
  - Nie mamo! Mówiłam ci, że jak ktoś się pojawi, to dowiesz się o tym jako pierwsza.
  - Trzymam cię za słowo, Hannah. Zadzwoń do mnie wieczorem, dobrze?
  - Jasne - rozłączyła się.
  Stwierdziła, że zanim wróci tam za ladę, skoczy jeszcze do toalety. Przeglądając powiadomienia, które zapchały jej skrzynkę, weszła do odpowiedniego pomieszczenia i niefortunnie wpadła na śmietnik ,który tam stał. Zachwiała się i podparła o ścianę. Niestety telefon wypadł jej z ręki i z pluskiem, wpadł do sedesu.
  - Cholera! - Krzyknęła i z ogromnym grymasem na twarzy, wyłowiła komórkę w wody.    Natychmiast włączyła telefon, sprawdzając czy wszystko działa i to był jej błąd. Ekran zaświecił się na sekundę, następnie powstało jakieś zwarcie, przeskoczyła iskra i Hannah mogła być już pewna, że jej komórka jest do wyrzucenia.
  Wyszła z toalety, zapominając w ogóle po co tam poszła i wróciła za kontuar.
  - Co się stało? - Spytała Hazel, która na pewno słyszała jej krzyk. Tak samo jak klient, który siedział u niej na fotelu.
  - Załatwiłam sobie telefon. - Warknęła, kładąc mokre urządzenie na blacie.
 Hazel, chyba już się domyślała co się stało, ale mimo tego, nie omieszkała się zapytać;
  - Jak?
 - Utopiłam go w sedesie.
  Salon wypełniły głośne śmiechy Hazel i chłopaka, który był ich klientem. Hannah mruknęła jeszcze coś nieodpowiedniego pod nosem i usiadła na stołku, ze zdenerwowaniem sięgając po swój niezawodny pisak.








7 komentarzy:

  1. O nie, Hannah nie ma telefonu, a co za tym idzie - numer Olivera przepadł! :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, tym rozdziałem Twój blog zdobył u mnie ogromnego plusa. Cieszę się, że nie jest to kolejne opowiadanie, w którym Oliver całuje/wyznaje miłość bohaterce po jednej rozmowie. Wszystko dzieje sie stopniowo, bohaterowie powoli sie do siebie zbliżają i chwała Ci za to!
    Och, w pełni rozumiem ból Hann, ja też kiedyś utopiłam telefon w kiblu xD No może z tą malutką różnicą, że mi nie przepadł numer do Sykesa.
    No cóż, nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału. Życzę weny Xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się bardzo podoba z resztą tak jak poprzednie. :*
    Zgadzam się z poprzednim komentarzem, fajnie, że wszystko dzieje się stopniowo.
    Mam nadzieję, że uda im się spotkać w weekend mimo iż Hannah utopiła swój telefon. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Bardzo mi się podoba :) nie mogę się doczekać następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Mam nadzieję, że niebawem pojawi się kolejny :).

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiem że czytanie wszystkich rozdziałów drugi raz jest dziwne ale jestem strasznie niecierpliwa :D telefon w kiblu no to mi się jeszcze nie zdarzyło w rzece tak ale w kiblu? :D no cóż idę do następnego :* ♥ czekam na 11! :* ♥

    OdpowiedzUsuń