niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 1

  Dni takie jak ten nie były niczym przyjemnym dla mieszkańców Londynu. Temperatura jeden stopień na minusie, zamiast śniegu deszcz i plucha na ulicach. W takie zachmurzone dni chciałoby się jedynie zostać w łóżku i szczelniej otulić ciepłą kołdrą.
  Było to również marzenie Hannah. Budzik brutalnie wyrwał ją ze snu, każąc wstać do pracy. Gdy tylko podniosła się z jednoosobowego tapczanu jej ciałem wstrząsnął dreszcz. W malutkim mieszkaniu było potwornie zimno. Dziewczyna wprost nienawidziła tych nieszczęsnych trzech dni, w których każdy mieszkaniec kamienicy musiał zapłacić rachunki. W ciągu tych trzech dób dozorca jakby przestawał grzać dając tym samym znać o niezapłaconych opłatach.
  Na szczęście w łazience była ciepła woda. Dzięki szybkiemu prysznicowi choć trochę się rozgrzała i rozluźniła. Czekał ją długi dzień w pracy. Tak naprawdę to w jej wymarzonej pracy. Salon tatuaży, mimo, że mieścił się po drugiej stronie miasta był jej ulubionym miejscem w Londynie. To tam codziennie przychodziła, robiła to co sprawia jej przyjemność i jeszcze na dodatek dostawała za to pieniądze. 
  Panna Snowdon stanęła przed lustrem w malutkiej łazieneczce i jak co dzień doprowadziła swoją twarz do porządku. Czarne włosy do ramion, które zawsze były prościutkie jak nitki jedynie rozczesała i jak zawsze z kilku cienkich kosmyków zaplotła warkoczyk, który opadał przy jej twarzy. Hazel, jej najlepsza koleżanka, z którą pracowała zawsze mówiła, że jest to jej znak rozpoznawczy. Było to odrobinę dziwne, bo na taki znak bardziej pasowałyby tatuaże, które pokrywały całe ciało kobiety. 
  Gdy po raz kolejny Hannah spojrzała na zegarek była 6;20 i nie było już czasu na śniadanie. Nie było już na nic czasu, a kobieta stała w swoim pokoju w samej bieliźnie. Wsunęła pospiesznie ulubione czarne jeansy z dziurami na kolanach i czarną luźną koszulkę z logiem jakiegoś zespołu. Spakowała rzeczy do torby, zarzuciła na ramiona kurtkę, a na nogi wsunęła ciemne skórzane botki. Zostało jej tylko zamknąć mieszkanie i biec na bus, który miał dowieźć ją do stacji metra. 
  Na autobus zdążyła, metro przyjechało punktualnie, następny bus również się nie spóźnił, a mimo to Hannah znów wbiegła do studia tatuaży spóźniona. W środku krzątała się Hazel i Spencer, który był właścicielem i szefem. 
  - Hej - rzuciła przechodząc obok lady i zmierzając w stronę szatni.
Na jej szczęście z rana nikt nie był umówiony, więc jej spóźnienie nie było jakimś wielkim przestępstwem.
  - I tak wiem, że się spóźniłaś - odpowiedział jej na powitanie Spencer.
  - Przepraszam, w kamienicy znów wieje chłodem - westchnęła odwieszając kurtkę.
  - Jeszcze nie zapłaciłaś rachunków? Chcesz dostać wcześniej wypłatę?
  - Nie, jest okay. Nie musisz dawać mi pieniędzy dzień wcześniej - pokręciła głową z rozbawieniem.  - Co tam dzisiaj mam?
  Jak się okazało było tego jak na jeden dzień i dwie tatuażystki całkiem sporo. W połowie dnia zachodziła zmiana i na miejsce Hazel przychodził Thomas. Hannah zawsze pracowała cały dzień i nie przeszkadzało jej, że jako jedyna ma całą zmianę. Spencer wiedział, że potrzebuje pieniędzy aby się utrzymać, więc jako kochany przyjaciel pozwalał jej pracować właśnie tak.
  Pierwszą osobą tego dnia, która usiadła na fotelu kosmetycznym Hannah była dziewczyna po dwudziestce. Był to jej pierwszy tatuaż, dlatego też trzęsła się na fotelu co utrudniało Pixie pracę.
  - Spokojnie to jak użądlenie pszczoły. Zaraz się przyzwyczaisz.
  Wykonywała prosty tatuaż na nadgarstku. W ich studiu bardzo wiele osób wybierało ten wzór. Przedstawiał jaskółkę w locie a wokół niej małe piórka. Dla Hannah wszystkie tatuaże miały jakieś głębsze znaczenie, szczególnie te które sama nosiła. Uwielbiała rysunki na swojej skórze i nie zamieniłaby ich na nic innego.
  Pracę wszyscy kończyli o dwudziestej pierwszej. Hannah zrobiła tego dnia chyba z dziesięć tatuaży, a cztery z nich były prawie identyczne. Zmęczona sama opadła na fotel kosmetyczny i odchyliła głowę do tyłu.
  Pracę kończyła za niecałe dwie godziny  i z całego serca nie miała ochoty wracać do domu. Do zimna, które tam panowało i różnych odgłosów dochodzących od sąsiadów. Bardzo nie lubiła swojego mieszkania. Było za małe, meble nawet nie były jej. Wynajęła je od razu z nimi i tak zostały. Nie pasowały do Panny Snowdon w żadnym stopniu. Drewno w kolorze pomarańczowym, tapczan, wzorzyste dywany. Mieszkanie jak dla kobiety w podeszłym wieku, więc dlaczego Pixie tam mieszkała? Otóż kierowały nią dwa powody. Pierwszy; niska cena. W porównaniu z innymi mieszkaniami, które oglądała to było tanie jak skarpetki na bazarze. Drugi; miała blisko do pracy. Tyle, że w czasie przeszłym. Jeszcze półtora miesiąca temu studio tatuażu znajdowało się ulicę od jej małej klitki. A teraz gdy zmienili lokal dziewczyna musiała tłuc się prze całe miasto codzienne rano i wieczorem. Nie było to za bardzo wygodne, ale ani jej się śniło zmieniać pracę. Nigdzie nie znalazłaby tak dobrze płatnej pracy, świetnych współpracowników i miłego szefa. 
  - Hannah - z zamyślenia wyrwał ją głos Spencera. Obok lady, gdzie zapisywano klientów i załatwiano sprawy formalne stała wysoka dziewczyna. Wprawdzie nastolatka, która czekała zapewne aż Hannah ją obsłuży.
  - Jasne - zrozumiała aluzję od razu i zeskakując z fotela, zachęciła dziewczynę do siebie ruchem ręki. - Siadaj, siadaj - uśmiechnęła się miło i wyciągnęła z szuflady nowe rękawiczki, które położyła na stoliku obok wszystkich potrzebnych sprzętów. 
  - Strasznie się denerwuje - mruknęła cicho klientka bawiąc się palcami swoich dłoni.
  - Nie ma takiej potrzeby. Jestem bardzo delikatna - mrugnęła do niej, wyjmując odpowiednie tusze i cieniutki pisak. - No więc co to ma być? I gdzie?
  Blondyna wskazała swój obojczyk i kawałek skóry pod nim.
  - Jasne, okay. Wybrałaś już jakiś wzór, czy podać ci katalog?
  - Wybrałam. Znaczy się, mój chłopak dla mnie go narysował.
Pixie uśmiechnęła się pod nosem. Było to dosyć urocze, że facet rysuje coś a dziewczyna postanawia sobie to wytatuować.
  - Muszę mieć jakiś wzór.
  - Jasne, już - wyjęła z torby, którą uprzednio położyła na ziemi, zeszyt i podała Hannah kartkę z malunkiem.
  - Niezłe - kiwnęła głową. - Okay, jest całkiem spory, więc obawiam się, że będziesz musiała zdjąć koszulkę... - spojrzała na jeszcze bardziej wystraszoną dziewczynę. - Spokojnie, nie ma tu żadnych zboczeńców. No może oprócz Toma - wskazała chłopaka, zajętego innym klientem - ale jak widzisz on ma swoją robotę.
  Blondyna zdjęła koszulkę przez głowę. Na sobie miała jeszcze sportowy stanik i Hannah stwierdziła niestety, że jego też musi się pozbyć. Gdy zrobiła to, od razu zakryła swoje piersi. Tatuażystka wzięła jej koszulkę i zakryła piersi, pozostawiając jednak odpowiedni fragment skóry. 
  Chwyciła pisak i zaznaczyła na ciele blondynki odpowiednie elementy, aby w trakcie pracy było jej łatwiej. Wykonywanie tego tatuażu było dosyć mozolną pracą. Co chwilę trzeba było przerywać bo blondynka wyglądała jakby miała zemdleć. Wbijała palce tak mocno w uda, że Hannah obawiała się, że wróci do domu w dziurawych rurkach.
  Zostało jej wypełnienie obrazka kolorem i akurat gdy wzięła się do pracy, drzwi salonu otworzyły się i wszedł do środka mężczyzna. 
  Był wysoki, miał co najmniej metr dziewięćdziesiąt. Miał wąskie biodra i szerokie barki, tak jak każdy mężczyzna mieć powinien. Jego twarz nie wyrażała zbytnio emocji. Była młoda i...bardzo przystojna. Jego oczy zasłaniał kaptur zaciągnięty na głowę, ale usta były pełne i malinowe. Z jego ubrań lekko skapywała woda, co znaczyło, że na dworze zdążyło się rozpadać jeszcze bardziej. 
  Hannah nie zwróciła zbytnio na niego uwagi, nadal skupiona nad wykonywaną pracą. 
  Mężczyzna podszedł do blatu, a ona nawet nie zauważyła, że patrzył cały czas na nią. Zaczął omawiać coś ze Spencerem.
  - Przykro mi ale chyba dziś już nikt nie zdąży...
  - Jest pan pewien? - przerwał mu szorstko.
  - Tak. Thomas wykonuje teraz całkiem duży tatuaż i skończy dopiero gdzieś za czterdzieści minut, a Hannah...
  - Kończę już, więc jeżeli ty omówisz z klientką jak ma się obchodzić  z tatuażem, to powinnam zdążyć. O ile nie jest to nic dużego. - Tym razem to ona przerwała Spencerowi, nawet nie odwracając głowy.
  - Zaczekam - odparł mężczyzna siadając na kanapie.
  - Wypełnij formularz - zwrócił mu jedynie uwagę szef i zajął się swoją robotą.
  Faktycznie po niecałych dziesięciu minutach, Hannah wyłączyła cichutko pobrzękującą maszynę i obmyła świeży tatuaż odpowiednim środkiem.
  - W porządku?
  Gdy blondyna pokiwała głową, Pixie przekazała ją szefowi i zawołała na bruneta siedzącego na kanapie. Zmienił miejsce i zajął fotel kosmetyczny, przy którym siedziała szatynka.
Spojrzała na jego twarz i ujrzała brązowe, lekko piwne oczy wpatrujące się prosto w nią. Musiała przyznać, że był bardzo przystojny. Chodzący bóg. Tak bardzo wydawało jej się, że skądś go zna. Pokręciła głową wyrzucając z niej głupie myśli.
  Facet sam z siebie zdjął bluzę i wyciągną rękę. Rękę, która tak jak jej prawa była cała pokryta tatuażami.
  - Znajdę tutaj jeszcze gdzieś miejsce? - uniosła wymodelowane brwi patrząc na piękne rysunki.
  - Jasne - kiwną głową. Miał piękny głos. Lekko zachrypnięty i taki głęboki. Hannah zrobiło się momentalnie dziwnie gorąco. - Przy samym nadgarstku jest mała luka - wskazał na miejsce.
Była naprawdę mała i Pixie nie wiedziała za bardzo co może jeszcze tam powstać, aby pasowało do reszty dzieł.
  - Okay - kiwnęła głową. - Wybrałeś już coś, czy dać ci katalog?
  - Zdam się na Ciebie - powiedział całkiem poważnie.
  - Słucham? - spojrzała na niego uważnie.
  - Zdam się całkowicie na ciebie - powtórzył dobitnie.
  - Nie - pokręciła głową - nie można nam.
  Wstała i przeszła do stołu, gdzie leżały odpowiednie albumy. Podała mu dwa i znów usiadła przy mężczyźnie tak bardzo intrygującym jak i przystojnym.
  Przeglądał szablony tatuaży powoli wcale się nie spiesząc. Hannah miała kończyć pracę za pół godziny, ale nawet nie zwróciła na to uwagi.
  - Któryś z tych dwóch - postanowił w końcu. - Który wybierasz?
  - Ja? - westchnęła. - Mówiłam ci, że nie możemy wybierać za klientów.
  - Ale ja sobie życzę, abyś za mnie wybrała, Hannah - mruknął miękko do jej ucha, a ona straciła na chwilę oddech.
  Było to takie miłe uczucie, że zapragnęła aby szeptał do jej ucha jeszcze więcej i więcej.
  - Ten - wskazała na rysunek.
  - Też tak uważam - odłożył katalog.
  Pixie pospiesznie nasunęła na dłonie rękawiczki i namazała wzór na kawałeczku niewytatuowanej skóry. W skupieniu następnie nakładała tusz, jak zawsze delikatna, ale mogło się wydawać, że chłopak nie czuje już żadnego bólu. Nie zdziwiło jej to, ponieważ ona także przestała go odczuwać. 
  W pewnym momencie facet zaśmiał się cicho, a jej ręka zastygła z maszyną zakończoną igłą tuż przy jego skórze.
  - Coś nie tak? Za mocno? - spojrzała na niego uważnie.
  - Nie - pokręcił głową. - Fajną muzykę tu puszczacie - mrugnął do niej.
  Wytężyła słuch aby usłyszeć piosenkę, która w tym momencie leciała. Bardzo dobrze ją znała. Był tu utwór jednego z jej ulubionych zespołów zwanego Bring Me The Horizon.     Wróciła do pracy. Skończenie tatuażu zajęło jej dwadzieścia minut. Nie musiała zbytnio tłumaczyć mężczyźnie jak obchodzić się ze świeżo zrobionym tatuażem. Stwierdził, że ma odpowiednie maści w domu, więc jedynie posmarowała preparatem na świeże tatuaże i okręciła mu nadgarstek folią ochronną.
  Zapłacił przy ladzie i opuścił ich studio. Gdy Hannah wychodziła już z pracy doszedł do niej fakt, że przed kwadransem wykonywała tatuaż nie komu innemu, jak Oliverowi Sykes'owi.






Mogę liczyć na jakieś komentarze? :)

6 komentarzy:

  1. Dlaczego nie rozpoznała go wcześniej :(
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa.... Kocham to Skarbie!:-)

    Akustyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Nie mogę się doczekać następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nono, dopiero dotarłam do 1 rozdziału, a już mi się podoba, więc chyba zaraz zabiorę się za kolejne. Co z tego, że jutro szkoła.
    W tekście wyłapałam kilka drobnych błędów, które może nawet nie są błędami, może po prostu mi się wydaje, że nimi są, więc nie będę poprawiać. Kilka razy wyłapałam także powtórzenia (które nawiasem mówiąc sama także robię, więc luzik XD).
    Ale to dopiero początek, zobaczę zaraz, jak Ci idzie w kolejnych, może wtedy pomarudzę.
    Pozdrawiam, Paullie

    http://saveyourmemory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam drugi raz wczoraj czytałam pierwszy i byłam tak ciekawa następnego rozdziału że zapomniałam o komentarzu ;) kocham tego bloga świetnie piszesz a czytanie jest czymś mega przyjemnym czekam na 11 :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Lelelel u mnie w opowiadaniu też się tak poznali xd

    OdpowiedzUsuń