piątek, 2 stycznia 2015

Prolog

  "Proszę o zapięcie pasów. Samolot z Nowego Jorku do Londynu przymierza się do lądowania."
  Wszyscy pasażerowie z radością, że lot dobiega końca pozapinali pasy i wyczekiwali  turbulencji związanych z lądowaniem. 
  - Oliver - Matt szturchnął śpiącego kolegę.
  Siedzenia w pierwszej klasie były miękkie i miały podnóżki, więc nawet jeżeli Sykes'owi nie chciało się spać, to ta błoga wygoda sama go uśpiła.
  - Jesteśmy na miejscu?  - Jak zawsze po przebudzeniu głos bruneta był lekko zachrypnięty. Dlatego też chrząknął i poprawił się na fotelu.
  - Lądujemy - oznajmił przyjaciel siadając prosto.
  Trasa koncertowa zespołu Bring Me The Horizon dobiegła końca zaledwie dwa dni temu, a chłopcy wracali już do domu. Na lotnisku były tłumy. Chyba już większość fanów wiedziała, że zespół tego dnia przyleci i czekali aby uzyskać autograf lub zdjęcie.
  Olivier był lekko zniesmaczony tym, że nie może od razu pojechać do mieszkania, ale dzielnie wraz z chłopakami podpisywał zeszyty, kartki, różne miejsca na ciele. Jak zawsze.
Kilka czarnych aut czekało na zewnątrz i chyba każdy z członków zespołu był zadowolony gdy zajął miejsce w samochodzie i ruszył do domu.
  Oliver Sykes mieszkał w dużym mieszkaniu na trzecim piętrze. Miał lokum jedynie dla siebie i to najczęściej u niego były urządzane spotkania i małe imprezy.
  Mężczyzna zostawił torby w holu i wszedł do wysprzątanego salonu. Pokój był urządzony w szarych i surowych kolorach tak jak reszta domu. Czarna sofa stała przy ścianie obok niej mały stolik, fotel i regał z ogromną ilością płyt. Na przeciwległej ścianie znajdował się telewizor, oraz głośniki. Na ścianach nie wisiały zbytnio żadne obrazy, w oknach nie było firanek tylko ciemne żaluzje, które zawsze były zasłonięte. Gdyby nie lampy wiszące pod sufitem, w pomieszczeniu panowałby mrok. 
  Zaraz obok salonu znajdowała się kuchnia, z której nikt nie korzystał. Sykes zawsze zamawiał jedzenie na telefon, lub szedł do restauracji. Umiał gotować i to całkiem dobrze, ale zawsze lenistwo brało nad nim górę. 
  Mieszkanie miało dwie sypialnię. Jedną, którą zajmował Oli i pokój gościnny. Obydwa wyglądały podobnie. Szare ściany, czarne meble, ogromne łóżko. Z tą różnicą, że w pokoju chłopaka zawsze był nieład, wszędzie były porozwalane ubrania, płyty, kartki i śmieci. Mimo, że resztę mieszkania raz w tygodniu ogarniała zatrudniona sprzątaczka, to Olivier zabronił jej wchodzić do swojej sypialni. Mało kogo tam wpuszczał. To była taka jego świątynia, z której korzystał tylko on.
  Gdy znalazł się w mieszkaniu była godzina dwunasta Londyńskiego czasu. Olivier więc z barku laku zaległ na kanapie, wcześniej wyciągając laptop z torby. Nie zamierzał się jak na razie rozpakowywać i zapewne zrobi to dopiero pod koniec tygodnia. A dziś był wtorek.
Czytanie wszystkich maili zajęło mu bitą godzinę. Dostał harmonogram z zapisanymi wszystkimi wywiadami i występami na Luty. No tak, przecież był koniec stycznia i jak co miesiąc dostawał tę idiotyczną rozpiskę. 
  Około szesnastej dostał wiadomość od Lee o spotkaniu z managementem. Przez zakorkowany Londyn jechało się mozolnie i Oliver w studiu był spóźniony dobre trzydzieści minut.
  - Co jest? - Spytał na wejściu.
  W pomieszczeniu byli już wszyscy członkowie zespołu, menadżer i facet, który był postawiony jeszcze wyżej niż Phil (menadżer).
  Sykes zajął miejsce na kanapie obok Matt'a i wbił wzrok w mężczyzn, stojących przed nimi.
  - Musimy omówić jak będzie przebiegała praca nad nową płytą.
  - Ale przecież dostaliśmy już nowe grafiki. - Odezwał się Jordan, który najwyraźniej też już przejrzał swojego maila.
  - Ten grafik ma dosyć mało wspólnego z tworzeniem płyty. Musimy się nią zająć jak najszybciej aby jeszcze w tym roku powstała.
  - To nie możecie po prostu zrobić jeszcze jeden harmonogram naszych spotkań?
  - Oczywiście, że możemy ale jest to dosyć niekorzystne. - odezwał się ten wyżej postawiony, który rzadko brał udział w jakichkolwiek spotkaniach zespołu. - Po pierwsze musimy ustalić to, że po skończonej trasie koncertowej zostajecie w Londynie aby zając się nowymi piosenkami. Mamy już dla was kilka nowych utworów i zamierzamy zając się nimi w najbliższym czasie.
  Spotkanie trawo jakieś dwie godziny i podczas niego doszło do niejednej kłótni. W końcu chłopaki zostali puszczeni do domu. Wychodząc z budynku zgodnie stwierdzili, że jadą razem coś zjeść i napić się piwa. Wybrali bar poza centrum Londynu, aby nie było w nim tłumów, dlatego też droga zajęła im czterdzieści minut. Przejeżdżali obok mieszkania Sykes'a i dwie ulice za nim chłopak (siedział przy oknie) zauważył nowe studio tatuaży. W jego głowie pojawiła się myśl, że jutro koniecznie musi w nim zawitać. Sam nie wiedział czemu, ale miał wrażenie, że nie tylko zdobędzie tam nowy tatuaż. I nie był wcale w błędzie.



3 komentarze: