Parapet, na którym siedziała był zimny. Jej gołe nogi
pokryła gęsia skórka i Hannah pomyślała, żeby pójść po koc, który na pewno
leżał gdzieś w salonie jej rodzinnego domu. Oderwała pisak, który od godziny
mocno ściskała w ręce, od kartki i przyjrzała się symbolowi. Ptak był naprawdę
spory, ustawiony dziobem w dół. Wyglądał jakby spadał i zaraz miał rozbić się o
ziemię. Pixie w końcu się podobał. To, co udało jej się narysować w pociągu,
wyrwała z zeszytu i zostawiła na stoliku w wagonie. Może nie było to takie złe,
ale nie o to jej chodziło w tamtym momencie. Chciała coś, co odda to jak się
czuje. A czuła się właśnie tak jakby spadała, jak ten biedny ptak. Wychyliła
się lekko ze swojego miejsca, aby zgarnąć z biurka telefon, który tam położyła.
Odblokowała urządzenie i ignorując powiadomienia o nowych obserwatorach na
twitterze, wpisała w przeglądarkę studio tatuażu w Sheffield. Wyskoczyło jej
kilka pozycji, ale jej chodziło o tę dobrze zapamiętaną. Niestety w żadnym z
załączników nie było studia Devil-evil. Dziewczyna podskoczyła lekko, gdy na
ekranie wyskoczyła jej ikonka z połączeniem na facetime. Hannah odebrała, a
obraz zmienił się na twarz Hazel. Mogła dojrzeć, że jej przyjaciółka jest w
swoim salonie, bo za jej głową było jasne obicie jej kanapy.
- Obcięłaś włosy – powiedziała na wstępie Hazel, a Pixie
jedynie wzruszyła ramionami. Wybrała się do fryzjera dzień po przyjeździe,
czyli prawie tydzień temu. Przycięła grzywkę i zniszczone końcówki oraz
odnowiła kolor. Wielkich rewolucji na jej głowie nie było.
- Ciebie też miło widzieć H. – Szatynka poprawiła się na
parapecie, zasłaniając bardziej nogi, choć tych rejonów jej rozmówczyni
zobaczyć nie mogła. Dziewczyna siedziała jedynie w matkach i ogromnej koszulce,
która jak się okazało była Olivera. Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy
(zapewne przypadkowo) spakowała ją do swojej torby. – Co słychać?
- Jakby ci to powiedzieć – Hazel zagryzła wargę, co świadczyło
u niej, że jest lekko podenerwowana. – Z twoim Oliverem nie miałam żadnego
kontaktu, jeżeli to chcesz wiedzieć…
Dziewczyna dokładnie przyjrzała się twarzy Pixie, a po jej
wyrazie wywnioskowała, że chyba zbytnio nie powinna poruszać tego tematu.
- Nie interesuje mnie to – wzruszyła ramionami, co ostatnio
było u niej częste. W tamtym momencie nie tylko okłamywała Hazel, ale również
siebie. – Jak studio?
- Genialnie – z ust blondynki wydobyło się parsknięcie. –
Spencer chodzi wkurzony, bo stracił wszystkich twoich klientów. Teraz jest ich przynajmniej
o połowę mniej i chyba zacznie zwalniać. Nikt z nas nie umie tak rysować, więc
zbytnio nie mamy jak stworzyć nic bez podanego wzoru. Nie zdziwiłabym się gdyby Spencer zadzwonił
do ciebie jeszcze w tym tygodniu z prośbą o powrót.
Panna Snowdon była zdziwiona, słysząc to wszystko. Nie miała
pojęcia, że aż tak przysłużyła się temu salonowi. Wiedziała, że w głównej
mierze wszystkie zlecenia z wcześniejszym szkicem spadały na nią, ale zawsze
jej to odpowiadało. To, że została wyrzucona z pracy nie powinno wpłynąć na
salon aż w takim stopniu. Było jej przykro, że to miejsce, z którym się
naprawdę zżyła zamiast się rozwijać traci klientów. Z drugiej jednak strony, gdyby
stało się tak jak mówi Hazel i Spencer zadzwoniłby z prośbą o jej powrót
odmówiłaby. Nawet by się nad tym nie zastanawiała. To prawda, że potrzebowała
pieniędzy, ale jakoś je zdobędzie, aby ponownie odciążyć rodziców. Nie musi to
się łączyć z powrotem tam, gdzie chciana już nie była.
- Mam nadzieję, że się wszystko ułoży, bo nie chciałabym
abyście i wy zostali zwolnieni – odpowiedziała i wymusiła sztuczny uśmiech.
Zeszły na temat jakiegoś barmana, z którym sypiała ostatnio
Hazel. Po jej opowieści Hannah wywnioskowała, że dziewczyna naprawdę oszalała
na jego punkcie. Nigdy nie była jeszcze taka szczęśliwa i to było dobre, bo to,
że Hann czuła, że ma złamane serce nie świadczyło o tym, że inni nie mogą być
szczęśliwi. Bo mogli, nawet zalecane było, żeby byli.
- Kontaktował się jakoś z tobą? – Przyjaciółka w końcu
ponownie wróciła do niefortunnego tematu, którego jednak nie udało się Pixie
ominąć.
- Osobiście nie – pokręciła lekko głową, aby zaraz oprzeć ją
o ścianę za sobą. – Chociaż ostatnio prowadzimy dziwną grę na twitterze. On
publikuje coś niby „jego przemyślenia” czy co to tam jest, ale ja w każdym z
tych tweetów widzę cholerne powiązanie z nami, ze mną. W odpowiedzi robię coś
podobnego, no i w ten sposób prowadzimy dziwną rozmowę.
- Jesteście jak dzieci – westchnęła blondynka, drapiąc się
po czole. – Weź do niego zadzwoń,
powiedz, że popełniłaś błąd wyjeżdżając i bądźcie cholerną parą.
Pixie zaśmiała się tylko pod nosem. Gdyby to było takie
proste.
- To wszystko wygląda trochę inaczej z twojego punktu
widzenia.
- Z mojego punktu widzenia to wygląda to na dwójkę ludzi,
którzy uciekają od siebie, bo boją się swoich uczuć. – Przedstawiła swoje
zdanie i Hann musiała przyznać, że było w tym sporo racji.
Tylko jak Pixie miała wytłumaczyć to, że dla niej związek z
sławnym Oliverem Sykesem nie miał przyszłości? Tyle fanek szalało za
chłopakami, oni byli wiecznie zajęci. Tworzyli muzykę, mieli próby, trasy
koncertowe. Gdzie tu miejsce dla niej? Zwykłej dziewczyny, która nie lubi
wtapiać się w tło i być na uboczu? Hannah nie wyobrażała sobie jak miałaby
wyglądać relacja między nią a Sykesem, gdy będą jeździć po świecie i
koncertować? Ona, co miała robić? Siedzieć i czekać, oglądając w Internecie
filmiki z koncertów? Potem miała być z Oliverem przez tę krótką chwilę, gdy
będą się szykować do kolejnych wyjazdów? Nie, to nie było dla niej.
- Hazel – uśmiechnęła się do ekranu, aby nie sprawiać wrażenie
bardziej przygnębionej niż była w rzeczywistości – słyszę, że ktoś do nas
przyjechał pójdę na dół się przywitać. – Kolejne kłamstwa uciekały spomiędzy
jej warg. – Pisz do mnie i dawaj mi znać jak tam sytuacja ze Spencerem.
Połączenie zostało przerwane, Hannah skoczyła na nogi i
rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu spodni. Musiała sprawdzić jedno
miejsce.
Dźwięk klucza przekręcanego w zamku rozniósł się po
mieszkaniu, gdy Oliver walczył z otwarciem drzwi. Jego mieszkanie było
stosunkowo nowe, więc nie powinien mieć takich problemów. Ostatnio jednak
wszystko mu nie wychodziło i stawało na drodze, więc się zbytnio nie dziwił.
Wszedł w końcu do mieszkania i rzucił klucze na półkę przy drzwiach. Gdy
zdejmował buty w jego stronę już biegł mały pies i wesoło merdał ogonem.
Mężczyzna kucnął, drapiąc Draco za uszami i pozwalając mu lizać swoje ręce.
- Jak tam piesku? – Zapytał, choć zwierzak w żaden sposób
nie mógł mu odpowiedzieć.
Przeszedł do kuchni, gdzie sprawdził czy pies ma jedzenie w
misce i wyjął dla siebie puszkę energetyka z szafki. Miał wprawdzie ochotę na
piwo, ale nie miał go w domu, a wycieczka do sklepu mu się nie uśmiechała.
Dzisiejsze posiedzenie z zespołem i menadżerem go
wykończyło. Układali set listę, bo jednak Phil stwierdził, że ta ostatnia ma za
dużo starych piosenek i muszą dołożyć nowe, które w sumie były niedawno
napisane, a niektóre nawet nie miały swojej premiery. Niektóre z nich
przećwiczyli, korzystając z tego, że studio było puste. Oliver uwielbiał pracę,
jako muzyk, kochał nad życie chłopaków z zespołu, ale czasami naprawdę był tym
zmęczony. Codziennie, choć przez chwilę chciał być normalnym dorosłym mężczyzną,
z normalną pracą, w której musiałby harować i wyklinać swojego szefa. Oliverowi
zabawne wydało się to, że ostatnio mógł poczuć się normalnie. Przy pewnej dziewczynie z ciałem pokrytym tuszem i
słodką grzywką, która zawsze wpadała jej do oczu, czuł się tak jak naprawdę
pragnął. Jakby miał swoje miejsce, swój własny mały świat. Teraz ta dziewczyna
była prawie trzysta kilometrów od niego. Tak bardzo pragnął pojechać za nią do
tego cholernego Sheffield i ściągnąć ją z powrotem do domu.
Odstawił pustą już puszkę po napoju na blat w kuchni, nie
fatygując się wyrzuceniem jej do kosza i przeszedł do swojej sypialni. Jeszcze
w korytarzu ściągnął z siebie koszulkę, która po całym dniu prób i posiedzeń
nie pachniała za dobrze i cisnął ją na krzesło ustawione w kącie pokoju. Przed
drzwiami do łazienki zdjął spodnie, a już w środku pozbył się czarnych bokserek
wraz ze skarpetkami. Wpakował się po prysznic, wcześniej włączając playlistę na
telefonie i pozwolił, aby ciepła woda spływała po jego ciele. Podczas mycia
śpiewał teksty piosenek, które rozbrzmiewały w łazience, jak to robił zawsze.
Oliver nie lubił ciszy. Gdy był sam nawet wolał zasypiać z włączoną muzyką. Gdy
musiał słuchać tylko swojego oddechu, lub tego, co się działo za oknem w jego
głowie rodziło się za wiele myśli, często wtedy wracał do tego, co się działo w
przeszłości nie ważne czy w bliskiej czy dalekiej.
Po niecałych piętnastu minutach stał już przed lustrem w
swojej dużej łazience i wycierał włosy ręcznikiem. Drugi był owinięty wokół
jego bioder, zasłaniając to, co powinien, mimo, że Oli był sam w domu, nie
licząc psa. Sięgnął po telefon, aby zmienić utwór i zobaczył, że Hannah dodała
coś na twittera, a miał włączone powiadomienia z jej konta.
Moja nastoletnia
miłość zniknęła ;(
Jedynie zmarszczył brwi czytając jej wpis. To na pewno nie
należało do ich małej wojny na wpisy, ale naturalnie zastanawiał się, co to za
nastoletnia miłość. Chodziło jej o jakiegoś chłopaka, czy może zwierzę, lub
jeszcze o coś innego? Oliver nie wiedział, a naprawdę nie lubił pozostawiać w
niewiedzy. Chciał do niej napisać, ale czy to byłoby odpowiednie? Hannah dała
mu do zrozumienia, że nie chce z nim być, jedyny kontakt, jaki mieli to
dwuznaczności na twitterze. Naprawdę nie chciał dziewczyny bardziej od siebie
odpychać, ale ręce go aż świerzbiły, aby wysłać jej wiadomość. Nawet zwykłe cześć.
Albo tęsknię za tobą, w końcu od takiej deklaracji zaczęła się ich wojna,
prawda?
Wiatr owiewał jej odkryte kostki u nóg i poruszał kosmykami
ciemnych włosów. Hannah żałowała, że nie założyła dłuższych butów, jednak
trampki w zimę dobrym pomysłem nie były. Stała na chodniku, naprzeciwko salonu
tatuażu. Cóż dawnego salonu tatuażu. Na oknach widniały ponaklejane taśmy z
napisem ZAMKNIĘTE. Hannah zrobiło się tak przykro, że obawiała się, że zaraz
wybuchnie płaczem, strasząc przechodniów, którzy wybrali się na nocny spacer. Nie
wiedziała od jak dawna to miejsce było zamknięte, ale na pewno nie dłużej niż
pół roku. Może i był to zwykły salon tatuażu, lecz dla Hannah miał ogromną
wartość. To tutaj w wieku szesnastu lat pierwszy raz zrobiono jej tatuaż. Była
nielegalna, ale ze sfałszowaną zgodą rodzica nikt nie chciał jej bardziej
sprawdzać. Miała pieniądze i była zdeterminowana, a salon potrzebował klientów.
Za rok przyszła znów, aby tym razem przekłuć nos. Miesiąc później przyniosła
szkic, który chciała sobie wytatuować. Był to czas, gdy zaczęła interesować się
malowaniem i szło jej naprawdę dobrze jak na nowicjusza. Potem stała się stałą
bywalczynią salonu. Wszyscy ją tam znali, już nie potrzebowała podrabiać podpisu
matki, aby chcieli pracować na jej skórze. To właśnie w tym miejscu powstała
większość z jej tatuaży i na chwilę obecną nie żałowała żadnego i wiedziała, że
gdy się zestarzeje również nie będzie żałować.
Owinęła się ciaśniej kurtką i jeszcze raz spojrzała na okna
gdzie już nie było dużego baneru z napisem Tattoo. Teraz to miejsce wydawało
się całkowicie martwe, a nie powinno takie być. W jej myślach chyba zawsze
będzie tym salonem z głośną muzyką, gdzie spędziła najlepsze chwile swojego
szczeniackiego życia. Westchnęła cicho, odchodząc w stronę domu a w jej myślach
zrodziła się pewna myśl. Ona chciałaby mieć to miejsce. Nie ważne czy na własność,
czy z kimś, ale chciałaby, aby ten salon tatuażu znów tu był. Może nie
dosłownie taki sam, bo nie ma prawa kopiować tamtego miejsca. Chciałaby po prostu,
aby tu był jej własny salon.
Nie miałam pomysłu na ten rozdział i wyszedł jakiś taki nijaki. Trochę taki melancholijny, chyba to, że nie mam beznadziejny humor na to wypłynęło. Jednak coś jest, bo nie chciałam abyście znów długo czekali.
Mam tutaj sporą grupkę czytelników, więc chciałam was
poprosić o zajrzenie na moje nowe ff tym razem o L. Hemmingsie. Dopiero tam
zaczynam, pojawił się jak na razie wstęp, ale może kogoś zainteresuje ta
historia, bo będę ją pisać na zamianę ze Sleepwalking. Wstawię tu zwiastun do
IDFC, może on też was trochę zachęci. x
Historia na razie jest tylko na wattpada, ale jeżeli wam się spodoba i chcielibyście czytać ją na bloggerze to z chęcią przeniosę ją także tutaj. ;)